ZAKLINACZ OGNIA | Cinda Williams Chima


Zaklinacz ognia („Flamecaster”) Cinda Williams Chima, wyd. Moondrive 2017

Cinda Williams Chima to autorka dwóch kilkutomowych serii, które stały się światowym bestsellerem. Przyznam się, że nie miałam jeszcze możliwości wcześniejszego zapoznania się z twórczością pisarki, ale plany odnośnie jej powieści miałam bardzo rozległe. Dziwnym trafem otrzymałam „Zaklinacza ognia”, pierwszą część zupełnie nowego cyklu Chimy, chociaż opartego o wcześniejszą serię tejże autorki „Siedem królestw”.

Skłamałabym pisząc, że ta powieść mnie nie rozczarowała na pewnej płaszczyźnie. Po popularności autorki spodziewałam się, co najmniej, powalenia na kolana albo historii, która nie pozwoli mi zasnąć przez długie godziny. Nic bardziej mylnego. „Zaklinacza ognia” czyta się szybko, przyjemnie, a jednak brak ekscytacji i chęci odkrywania posunięć następnych bohaterów, podróżowania zwariowanymi drogami królestwa pod rządami dyktatora. Nic a nic, kolejna przyjemna historia.

Narrator przeskakuje z wydarzeniami pomiędzy kilkoma bohaterami, a jednak cała fabuła opiera się na losach Adriana i Jenny. Chłopak jest naprawdę dobrą postacią: zadziorny, odważny i inteligentny. Jednym rozsądnym stwierdzeniem jest napisanie, że został stworzony z głową. Uwielbiam tego typu charaktery, które w założeniu kalkulują z zimnym wyrachowaniem, nie trzęsą się jak osika na widok krwi i pałają rządzą zemsty. Po prostu palce lizać.

Z dziewczyną sprawa wygląda nieco inaczej i może nawet gorzej. Ze swojej czytelniczej natury nie pałam miłością do bohaterek, więc podchodzę do nich z dystansem, ale Jenna była po prostu nudna. Wiem, że jej rola miała być wielka i niemal zmieniać świat, ale na początku była nieciekawa i strachliwa, a nagle stała się buntowniczką, która walczy o każdy oddech, jest uparta i niezwykle odważna. Nie specjalnie mnie przekonała, a szkoda, ponieważ ma potencjał.

Jak już wspomniałam, książkę czyta się szybko. Nie zaprzeczę, że książka ta ma w sobie odrobinę oryginalności, przynajmniej dla mnie, kiedy nie czytałam innych powieści autorki. Język nie jest jakoś wygórowany, bardzo przystępny, nie ma też podziału na warstwy społeczne czy specjalnego wyróżnienia dla akcentów (wierzcie mi, czasem bywają). Bardzo spodobał mi się motyw smoka, ponieważ kocham te wielkie gady w literaturze. Natomiast wątek książek, przez który „Zaklinacz ognia” jest promowany w szczególności, jakoś nie powalił na kolana.


Pierwszy tom „Starcia królestw” nie zachwyca jakoś szczególnie. Jednak polecam, ponieważ można przy tej historii spędzić miło czas, poznać dobrych bohaterów i przeżyć uroczy kiełkujący romans. I wbrew wszystkiemu, będę czekała na kontynuację i z przyjemnością po nią sięgnę, mam nadzieję, że nie będę musiała na nią długo czekać.

Zaklinacz ognia | ?

ZA MOŻLIWOŚĆ PRZECZYTANIA DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWO MOONDRIVE!
Obsługiwane przez usługę Blogger.