Dwadzieścia siedem snów
Marta Alicja Trzeciak
Tytuł oryginału: Dwadzieścia siedem snów
Wydawnictwo: Kobiece
Seria: -
Rok wydania: 2016
Podczas mojego pierwszego spotkania z twórczością Trzeciak, jakim było Dwadzieścia siedem snów, poczułam się, jakbym zmierzała do innego świata, że podążam jeszcze nieznaną mi ścieżką literatury. Jakby nie było, akcja dzieje się w polskiej wsi, ale poczułam, jakbym znajdowała się w wyśnionej krainie, przedziwnym świecie, gdzie jawa miesza się ze snem. Wieś w powieści jest miejscem, gdzie każdy ma swoje określone miejsce i wydawałoby się, że nic nie jest dziełem przypadku.
Coraz rozpaczliwiej poszukuję w powieściach motywu oniryzmu. Sen jest czymś naturalnym, ale gdzie kryje się podłoże do jego tworzenia? Można się nim bawić jak plasteliną, na kartkach powieści tworzyć historie zupełnie oderwane od rzeczywistości i to właśnie robi autorka. Wtrącenie w fabułę tytułowych dwudziestu siedmiu snów, które, mogłoby się wydawać, nie mają nic wspólnego z akcją, są kluczowym elementem. Wspomnę jeszcze o doskonale użytym wątku legend rodowych Szarej i jej rodziny, który dodatkowo urozmaicił historię, ale również uzmysłowił mi, że autorka doskonale posługuje i bawi się słowem.
Powieść Trzeciak, gdzie magia miesza się z realizmem, gdzie sen miesza się z jawą, jest historią, po której można spodziewać się wszystkiego. Chociaż nie każdy może odnaleźć się w Dwudziestu siedmiu snach, ponieważ to nieco metaforyczna opowieść, to dopiero teraz zrozumiałam, że słowo pisane ma naprawdę olbrzymie pole rażenia i autorka stopniowo korzystała z jego obezwładniającej siły.
Sen czy jawa? Takie pytanie krążyło po mojej głowie, kiedy te dwie płaszczyzny, na pozór, w niekontrolowany sposób przenikają się wzajemnie. Czasem zdarzało mi się nie widzieć, gdzie znajduje się teraz mój umysł, którą historię autorka prezentuje - odnoszę wrażenie, że to wszystko zostało skrupulatnie zaplanowane.
Nie mogę powiedzieć, że powieść czytało się szybko. Przebrnięcie przez powieść Trzeciak zajęło mi trochę czasu, ponieważ w gruncie rzeczy historia Szarej i sny były dość chaotycznie przedstawione, przez co musiałam co jakiś czas przerywać książkę, żeby przyswoić sobie pewne fakty. A jednak moje pierwsze spotkanie z autorką mogę zaliczyć do udanych. Motyw popularnego folkloru z mniej polularnym, ale bardzo trudnym do ukazania oniryzmem oraz rodowe legendy dały doskonałą powieść, w której można przepaść bez reszty.
Polecam ją szczególnie w okresie wakacji, na wyjazdy, ponieważ magię ukrytą w jej wnętrzu można tylko poznać na świeżym powietrzu. Na pewno nie jest to moje ostatnie spotkanie z piórem autorki, być może przeczytam również jej wcześniejsze powieści. Jak dla mnie, poszukującej motyw snu w powieściach, historia była tym czego potrzebowałam.
ZA MOŻLIWOŚĆ PRZECZYTANIA DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU KOBIECE!