Już od kilku lat książki Pauliny Hendel przewijały się gdzieś w tle mediów książkowych. Coraz częściej słyszałam opinie, że polska fantastyka wcale nie jest gorsza niż ta zagraniczna, więc postanowiłam sama przekonać się, jak to wygląda w praktyce. Sięgnęłam po nową powieść autorki z nadzieją na fascynującą przygodę, niestety – moje oczekiwania nie do końca zostały spełnione.
Historia miała potencjał – ciekawie zapowiadający się świat, tajemniczy kraj i magiczna bariera oddzielająca ludzi od potworów, czyli motyw dobrze znany fanom fantastyki (choćby z „Gry o tron” czy „Cienia i kości”). Nie mam nic przeciwko schematom, jeśli są poprowadzone w angażujący sposób. Tutaj jednak miałam wrażenie, że świat nie został do końca dopracowany – zabrakło głębi, szczegółów i spójności, a duża część fabuły koncentrowała się na powtarzających się wątkach z życia głównej bohaterki oraz jej osobistych dramatach.
Zoya, główna postać, okazała się trudna do polubienia. Nie wyróżniała się niczym szczególnym, a jej imię pojawiało się tak rzadko, że czasem je kompletnie zapominałam 😅 Nie potrafiłam zrozumieć wielu jej decyzji, zwłaszcza pod koniec książki, co utrudniało mi zbudowanie z nią jakiejkolwiek czytelniczej więzi.
Również postaci męskie nie zapadły mi szczególnie w pamięć. Mamy tu klasyczne zestawienie: „złoty chłopiec” i tajemniczy, mroczny typ. Niestety, obaj zostali przedstawieni dość powierzchownie, przez co trudno było mi ich poczuć jako realnych bohaterów z własną historią i motywacjami.
Chociaż książka nie jest typowym romantasy, wątek romantyczny jednak się pojawił – i to w formie trójkąta miłosnego. Osobiście nie mam nic przeciwko romansom w literaturze, wręcz przeciwnie, ale tutaj zabrakło mi jakiejkolwiek chemii czy emocjonalnej głębi między bohaterami. Relacje wydawały się wprowadzone trochę na siłę i bez większego rozwoju, przez co trudno było w nie uwierzyć czy się nimi przejąć.
Mam też wrażenie, że powieść lepiej sprawdziłaby się, gdyby była promowana jako literatura young adult – wiedząc, do jakiej grupy odbiorców jest kierowana, mogłabym lepiej dostosować swoje oczekiwania.
Na plus zdecydowanie zasługuje styl pisania autorki. Językowo książka stoi na wysokim poziomie – czytało się ją płynnie i przyjemnie, szczególnie na początku. Niestety, z czasem ilość tajemnic i niedomówień zaczęła mnie bardziej frustrować niż intrygować, a logika niektórych wątków – w tym działań Zoyi – przestała być dla mnie przekonująca.
Podsumowując – to nie była książka dla mnie, ale jestem pewna, że znajdzie swoich odbiorców, zwłaszcza wśród młodszych czytelników i fanów lekkiej fantastyki z domieszką romansu.
Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Fabryka Słów!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz