Rick Riordan - Czerwona piramida


Czerwona piramida
Rick Riordan
Tytuł oryginalny: The Red Pyramid
Wydawnictwo: Galeria Książki
Seria: Kroniki rodu Kane #1
Rok wydania: 2011


Kiedy po raz pierwszy zdecydowałam się na sięgnięcie po Czerwoną piramidę, wiedziałam, że głównym powodem była moja wielka miłaść do pierwszej mitologicznej serii autora oraz faktem, że bardzo ciekawił mnie tematyka wierzeń starożytnych Egipcjan. Cała trylogia stała u mnie na półce już jakiś czas, kiedy wreszcie zdecydowałam się sięgnąć po pierwszy tom, ponieważ owego dnia została przeprowadzona akcja Cała Polska czyta Riordana. Wtedy też, po zaledwie kilkunastu stronach, poddałam się. Słyszałam również, że wielu fanów autora uważało Kroniki rodu Kane za najgorszą ze wszystkich dotychczas wydanych serii.

Dopiero po kilku miesiącach zdecydowałam się wrócić, a to tylko dlatego, że znajomość fabuły była mi niezwłocznie potrzebna. Nie sądziłam jednak, że znowu zakocham się w bohaterach i w nowej serii Riordana. Nie będę ukrywać, że Czerwona piramida jest dość grubym tomiskiem, ma ponad sześćset stron, a mimo to jest idealnie wyważona. Pierwszym dość dla mnie ważnym aspektem jest to, że głównymi bohaterami jest rodzeństwo Kane i narracja podzielona jest na nich oboje, ponieważ początkowo nie mogłam przestawić się na dwa różne punkty widzenia, a na dodatek Sadie działała mi nieźle na nerwy.

Carter okazał się postacią niemal idealną. Był trochę kujonowaty, niezdarny, ale nadal bardzo uroczy i niesamowicie odważny. Przyjął on rolę biegłego tłumacza mitów, starożytnych obrzędów oraz przybliżenia postaci egipskich bóstw. Nie powiem, że nie ucieszyłam się jak małe dziecko, kiedy poznałam jego rolę i umiejętności. Zdecydowanie należał do tej przyjemniejszej, śmieszniejszej i zdecydowanie lepszej części rodzeństwa.

Sadie na początku działała na mnie trochę jak płachta na byka. Nie chodzi o to, że jest źle wykreowana czy nie do przełknięcia, ponieważ w połowie powieści nawróciłam się i naprawdę obdarzyłam ją sympatią. Czasami zdaje się, że zapominam jako to jest mieć dwanaście lat, a ona do tego była bardzo osamotniona, co stanowi bardzo ciekawy wątek w książce, ale z początku niekoniecznie dla mnie. Dziewczyna jest bardziej sarkastyczną, lekkomyślną częścią duetu. Nie posiada też szerokiej wiedzy z zakresu mitologii, ale nadrabia to odwagą, czasem myloną z dumą.

W twórczości pisarza uwielbiam jego idealne wyważenie między akcją, przekazywaną wiedzą i doskonałym humorem. Czerwona piramida zrobiła na mnie ogromne wrażenie, ponieważ jest napisana w nieco innym stylu niż Percy Jackson i bogowie olimpijscy, porusza zupełnie inne struny w duszy czytelnika. Przyznam się, że pierwszy tom naprawdę mnie wzruszył, i kilka (może wylałam wodospad) łez umknęło mi spod powiek.

Na samym początku, jeszcze przed zakończeniem książki, chciałam przeczytać całą trylogię, ponieważ to Riordan, ale Czerwona piramida okazała się być wspaniała i z jeszcze większą przyjemnością zabiorę się za następne. Jest to zupełnie odrębna historia, nowe pomysły i bohaterowie. Można naprawdę szybko ją przeczytać i zakochać się równie szybko i mocno.

#1 Czerwona piramida | #2 Ognisty tron | #3 Cień węża
Obsługiwane przez usługę Blogger.