Seria postów pod tytułem Muzycznie... będzie miało wiele dopisków z mojej strony, ale założenie jest takie, że będę wstawiać około trzech do dziesięciu piosenek, przy których wykonuję jakieś czynności czy po prostu słucham jak mam gorszy dzień.
Dzisiejsza odsłona przedstawia piosenki, wykonawców czy zespoły, które towarzyszą mi w codziennym życiu. Będę starała się dodać jakiś komentarz, który wyjaśni znaczenie piosenki w moich czynnościach czy krótką historię. Zaczynamy?
1. Ellie Goulding - Love Me Like You Do
Do tej piosenki mam chyba sentyment przez książkę (jestem chyba jedyną pozytywnie nastawioną czytelniczką do Greya) i zakochałam się w jej wykonaniu. Co prawda, nie jestem wielką fanką Ellie, ale po prostu wygrała tą piosenką każdą listę.
2. One Direction - Steal my girl
Powiem szczerze, że w moim wypadku, nie ma możliwości, żeby jakakolwiek playlista została stworzona bez chociażby jednej piosenki One Direction. Takie życie, nic nie poradzę, że ta piątka głupoli zdobyła moją wieczną miłość. Jest to pierwsze piosenka z ich nowej płyty Four (która dziwnym trafem ma pełno bakterii pałeczkowatych na płytowej naklejce, hm).
3. Haim - The Wire
Trzy siostry - Ester, Danielle, Alana, zdobyły moją dozgonną sympatię przez swoją muzykę i piękne brzmienie. Nie wiem jak można ich nie kochać.
4. Lorde - Yellow Flicker Beat
Tej pani piosenki zawsze poprawiają mi humor. Oszalałam na punkcie jej muzyki i głosu już w zeszłym roku i nadal jestem jej wierna. Nic dodać nic ująć, a ta piosenka mnie zabija.
5. Imagine Dragons - Demons
Ten zespół zaskoczył mnie swoim singlem Radioactive i tak już zostało. Lubiłam też wiele innych piosenek, ale nie miałam pojęcia o zespole. Taka miłość bez imienna.
6. Taylor Swift - Blank space
Za panną Swift nie przepadam (z pewnym względów zwłaszcza), ale ostatnie dwie jej piosenki mnie powaliły. Tą słucham ostatnimi czasy na okrągło, ale w szczególności upodobałam ją sobie, kiedy biorę się do biologii (tylko jej, tak naprawdę się uczę).