Carina Bartsch - Lato koloru wiśni


Lato koloru wiśni
Carina Bartsch
Tytuł oryginalny: Kirschroter Sommer
Wydawnictwo: Media Rodzina
Seria: Lato koloru wiśni #1
Rok wydania: 2015


Emely żyje skromnie, kocha czytać książki i jest wciągnięta swoimi studiami. Jedyne czego pragnie najbardziej na świecie, to zapomnieć i zakochać się, tak jak zrobiła to przed siedmioma laty. Po przeprowadzce swojej najlepszej przyjaciółki, Alex, wszystko nabiera nowego kształtu. W jej życie z buciarami wpada Elyas, jej pierwsza wielka miłość. Nienawiść, próba ucieczki przed wspomnieniami jest zbyt uciążliwa dla Emely, na dodatek przystojny brat przyjaciółki nie poddaje się tak łatwo. Ona mu nie wierzy, on stara się ją udobruchać sprośnymi żartami a wszyscy dookoła zdają się wiedzieć, że ta dwójka czuje coś więcej, niż nienawiść czy pożądanie. Czy dadzą sobie drugą szansę?

"Masz nie równo pod sufitem kobieto - powiedziała potrząsając głową. - Jak wpadłaś na coś tak idiotycznego? [...] Po pierwsze, gdybyś zobaczyła w lustrze Angelinę Joli, natychmiast usłyszałabyś w tle dziecięcy jazgot w dziesięciu językach. Tyle na ten temat. Po drugie - uśmiechnęła się - zapomnij o Bradzie Picie. Johnny Depp jest o wiele lepszy."

Bywają książki, które mają cudowną okładkę, takie, które mają cudowną treść lub takie, które mają i jedno, i drugie. I to właśnie jest zaletą Lata koloru wiśni, ma cudowną okładkę, treść i przesłanie. Naprawdę rzadko, o ile w ogóle, można spotkać się z powieścią, którą można interpretować na kilka różnych sposobów, tak samo jak postaci. Bartsch nie oszczędza czytelnika, wychodząc (prawdopodobnie) z założenia, że nie ma takiej potrzeby. Od pierwszych stron czytelnik wrzucony jest w bieg wydarzeń i, co jest równie piękne, co sama powieść, nie wiele wie. Wpływa to na korzyść, ponieważ najpierw możemy ocenić zachowanie Emely, później rozważać jej powody.

Nigdy nie ukrywałam, nawet kilka razy wspominałam, jakim uczuciem darzę niemieckich autorów, zwłaszcza autorki. Zawsze trzymają poziom i z prawdziwą przyjemnością chwytam w ręce wszystkie powieści młodzieżowe i romanse. I właśnie tą powieścią, utwierdziłam się w przekonaniu, że teraz na mojej półce króluje niemiecka literatura dla młodzieży.

"- A co by wydarzyło, gdybym wtedy mu się nie oparła?
- Wtedy spotkalibyśmy się na jego pogrzebie."

Pierwsza połowa książki nie wydawała mi się owocna, nudziła, irytowała. Miałam dość głównych bohaterów, nawet Elyas'a, który dobijał mnie naprawdę skutecznie. Do Emely nie zapałałam miłością, chociaż jest nad wyraz podobna do mnie. Właściwie ma połowę moich cech, drugą połowę mojej przyjaciółki, dlatego też, na początku była niezwykle irytującą postacią. Tak jak wspomniałam wcześniej, autorka, skąpi informacji o przeszłości i o jej uczuciach do Elyas'a, co daje nam możliwość polubienia lub nie polubienia głównych bohaterów. Wszystko się zmienia, kiedy poznajemy ją bardziej, jej przeszłość i każdy szczegół jest zauroczenia, czy miłości. 

Elyas jest zdecydowanie moim typem, jeśli posiada jakiś tatuaż, ale nie o tym teraz. Nie pałałam do niego miłością, przyznaję się bez bicia, ale coś w jego późniejszym postępowaniu było jak cukier. Słodkie, ale nie lepkie. Co do Alex, bo też była ważną postacią, to z ręką na sercu mogę powiedzieć, że jest stereotypową przyjaciółką, czyli piękna-głupia-egoistyczna. Dokładnie zamykała się w tych trzech słowach. Jest jeszcze Luca i zauroczenie nim. Nie chcę się rozpisywać, ale jak na razie mam dziwne wrażenie, że Bartsch odkryła przed nami najważniejszą kartę i z każdą stroną przekonywałam się o tym bardziej.

Chociaż powieść jest nasączona dobrym humorem i sarkazmem, to uważam, że miejscami jest to przesadzone i wymuszone. Nienawiści, też jest za dużo, ale na całe szczęście od miłości do nienawiści jeden krok, więc na odwrót też się sprawdza. Język jest okey, nie wymuszony, powieść dzięki temu szybko się czyta. Śmiałam się, piszczałam i nie mogłam uwierzyć, że pierwsza część zakończyła się w taki sposób. Przez ostatnie słowa nabrałam takich podejrzeń i chęci na Zimę koloru turkusu, że chyba nie wytrwam do października.

Polecam miłośnikom dobrej zabawy, sarkazmu, miłości, wyrazistych i upartych postaci. Nie zawiedziecie się, powieść jest naprawdę bardzo dobra. Jeśli Carina Bartsch utrzyma poziom, to ma miejsce na półce z ulubionymi autorami.

Lato koloru wiśni | Zima koloru turkusu

ZA MOŻLIWOŚĆ PRZECZYTANIA DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU MEDIA RODZINA!

Obsługiwane przez usługę Blogger.