Natalia Jagiełło-Dąbrowska - Nasze kiedyś


Nasze kiedyś
Natalia Jagiełło-Dąbrowska
Tytuł oryginalny: Nasze kiedyś
Wydawnictwo: Zysk i s-ka
Seria: Nasze kiedyś #1
Rok wydania: 2016

Być może moim największym błędem było podejście do debiutanckiej powieści polskiej autorki, jakby miała już jakieś doświadczenie z pisarstwem. Chyba ustawiłam poprzeczkę za wysoko, co i tak było wielkim odstępstwem od moich wymagań wobec zagranicznych twórców. Możliwe, że właśnie ten mały niuans zadecydował, że pierwsza powieść pani Jagiełło-Dąbrowskiej nie zawierała w sobie tego, o czym chciałabym przeczytać. Dodam jeszcze, że jeśli chodzi o romanse lub powieści z motywem miłości, jestem bardzo pobłażliwa w ocenie.

Zdecydowanym plusem i chyba jednym z największych było osadzenie akcji w mojej ukochanej Wielkiej Brytanii i Londynie oraz na hiszpańskiej Majorce. Chociaż kreacja tła dla wydarzeń była raczej mało urozmaicona, to właśnie te dwa miejsca bardzo mnie zaintrygowały. Kwestia bohaterów pozostawia wiele do życzenia, ale nie mogę powiedzieć, że autorka kompletnie położyła tę sprawę.

Zacznę od głównej bohaterki, ponieważ z przetrawieniem jej charakteru miałam i mam ogromny problem. Przykro mi to mówić, ale dawno, nie, nigdy nie spotkałam tak niesympatycznej, zarozumiałej, egoistycznej, egocentrycznej postaci. Jasne, Julia przeszła w przeszłości wiele, ale uważam, że jak na dorosłą kobietę, zachowywała się jak infantylna gimnazjalistka. Z ciężkim sercem muszę napisać, że była agresywna i nietolerancyjna, co w dużym stopniu wywołało u mnie niechęć. Była wręcz wzorem hipokryzji i jej postać była tak niewiarygodnie źle wykreowana, że zastanawiam się, czy nie było to celowe. Jej największą wadą, zaraz po nietolerancji, egoizmie i hipokryzji, było typowe podejście, że jeśli jest dobrze, to według Julii jest źle, bo mogło być lepiej. Tak, nie polubiłam jej. I niestety przez około czterysta pięćdziesiąt stron to właśnie ona przeprowadzała mnie przez historię swojej miłości i życia.

Drugą zaletą byli drugoplanowi bohaterowie i Hector. Wydaję mi się, że pisarka poświęciła więcej czasu na scharakteryzowanie postaci, które w pewnym sensie niewiele wnoszą w główny wątek i stanowią nieliczne rozgałęzienia, które urozmaicają i ratują całą powieść. Co do Hectora, to jest on schematyczny i lekko papierowy. Brakuje w nim iskierki życia i tej oryginalności, której namiastkę autorzy chcą wepchnąć w męskie charaktery. Mimo wszystko bardzo go polubiłam i czytałam Nasze kiedyś głównie ze względu na jego postać.

Styl autorki i język, którym się posługuje, pozostawiają bardzo wiele do życzenia. Nie jestem osobą, której wulgaryzmy, przekleństwa czy sceny erotyczne przeszkadzają, lecz tutaj po prostu nie mogłam się pozbyć napawającego mnie obrzydzenia przy zbliżeniach bohaterów czy zniesmaczenia na widok tak dużej ilości niecenzuralnych słów, które moim zdaniem były zbędę i pokazywały tylko brak kultury głównej bohaterki, która zarzekała się, że właśnie kulturę to ona ma (a okazało się, że jej nie posiada). Zdaję sobie sprawę, że Nasze kiedyś jest powieścią fikcyjną, ale przecież wielu autorów nadaje realności swoim dziełom, co, w przypadku rodzimej pisarki, niezbyt się udało i nie mogłam się odpędzić od uczucia, że wkroczyłam po prostu w absurdalny świat. 

Przyznaję się, że ustawiłam poprzeczkę, jak widać, za wysoko. Sądziłam, że jest to powieść w pewnym sensie przełomowa, ale niezbyt mnie ona oczarowała. Być może jest to sprawa tego, że autorka dopiero zaczyna, nie wykluczam tego. Nie mam pojęcia, co pisarka ma zamiar przekazać czytelnikowi, ponieważ ta książka nie wydaje się mieć jakichkolwiek wartości.  Sama, szczerze mówiąc nie sięgnęłabym jeszcze raz po tę historię, ale może Was coś w niej przyciągnie i zaciekawi, oraz sprawi, że z przyjemnością pozostaniecie do końca historii miłości Julii i Hectora.

Nasze kiedyś | ?

ZA MOŻLIWOŚĆ PRZECZYTANIA DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU ZYSK I S-KA!
Obsługiwane przez usługę Blogger.