wtorek, października 08, 2024

RAPSODIA | Laura Thalassa


Rapsodia” Laura Thalassa, przekład Anna Pochłódka-Wątorek, Wyd. HYPE 2024


Nie mogłam się doczekać, aż poznam twórczość Laury Thalassy. Chociaż pierwsza w Polsce była "Zaraza", to ja zaczęłam z "Rapsodią" i... chociaż niewątpliwie lekturę uznaję za udaną, to miała ona kilka niuansów.


Do czynienia mamy tutaj z urban fantasy. Uważam, że wyszło to naprawdę ciekawie, trochę w stylu "Okrutnego księcia", gdzie magiczny świat fae funkcjonuje równolegle do ludzkiego. Mam nadzieję, że autorka rozwinie go dalej. Myślę też, że na razie nie znamy pełnego przekroju istot magicznych, ale zapewniam Was, że znajdziecie tam elfy (czegóż chcieć więcej?). Mamy również syrenę, której charakterystyka nadal intryguje, bardzo chciałabym poznać ją lepiej! Pomysł z biurem detektywistycznym przypominał mi trochę książkę, którą czytałam sto lat temu ("Przynieście mi głowę wiedźmy"), co daje mi fajny vibe. Jestem niezmiernie ciekawa jak wszystko rozwinie się w dalszych tomach.


Polubiłam Callie, to nie tak, że nie. Odnoszę jednak wrażenie, że ogólna kreacja bohaterów odrobinkę kuleje. Jasne, Callie poznajemy całkiem dobrze, ale miałam wrażenie, że trudno się ogólnie wgryźć w postaci. Dobrym zabiegiem było prowadzenie narracji w czasie przeszłym i obecnym, przez co nie ma licznych niedopowiedzeń i zasady "domyśl się", co popieram. Negocjator, to inny wymiar (jak zwykle). Autorka konstruuje jego charakter na bazie ciekawych sprzeczności, tak samo jak jego profesje — liczę, że dowiemy się o tym nieco więcej. Jeśli zaś chodzi o bohaterów drugoplanowych, to ich kreacja raczej leży. Są typowym tłem, wręcz papierowymi obiektami, które pełnią funkcję czysto ozdobną, popychają akcję lub są punktami informacyjnymi, ale właściwie to nie przeszkadza, ponieważ są marginalni i epizodyczni.


Autorka od razu zaczyna z dość grubej rury i mamy intrygującą zagadkę, której tajemniczość narasta z rozdziału na rozdział — miłośnicy romantasy będą ukontentowani 😉 Wolałabym jednak trochę więcej chemii, zaostrzenia apetytu, jasnego skonstruowania wątku enemies lub friends (pozwijcie mnie za to!). Jeśli zaś chodzi o przyjaźnie to zauważyłam ciekawe zjawisko, mianowicie dialogi z Temper czy Elim, czyli najbliższymi osobami Callie, są nieco suche i powiedziałabym, że zbyt młodzieżowe, nienaturalne.


Jeśli zaś chodzi o język to na początku przymykałam oko na klasyczne słownictwo z języka potocznego, ponieważ moje osobiste preferencje nie mogą przysłaniać mi osądu nad całością, ale kiedy zaczęły przeplatać się z archaizmami... Powiem tylko, że powieka mi zadrgała. Niestety, sam przekład też pozostawia wiele do życzenia: dziwne, nienaturalne konstrukcje zdań, kalki z angielskiego, wspomniane potocyzmy z archaizmami, niekiedy nawet (niepotrzebne) powtórzenia. Myślę, że można było nieco wygładzić naszą wersję, nawet jeśli tłumaczka chciała oddać ze szczegółowością oryginał, to jednak często właśnie język odbierał przyjemność z lektury.


Czytało się ją szybko, momentami przyjemnie (przekład odbierał wiele). Widać, że kilka rzeczy mogłoby być bardziej dopracowane, ale przypuszczam, że zabieg był celowy. W końcu Callie nie uczestniczy w wycieczkach krajoznawczych. Należy pamiętać, że w tej historii poruszane są bardzo trudne tematy, które mogą wpłynąć na odbiorcę (gwałt, zabójstwo, molestowanie, niewola, tortury — i wszystko co się z tymi TW wiąże). Na pewno sięgnę po kontynuację, ma zadatki na świetną historię. I do tego to zakończenie, mózg na ścianie!



współpraca reklamowa z Wydawnictwem HYPE
Copyright © Wąchając książki , Blogger