H. J. Rahelens - Nieskończoność

czwartek, sierpnia 21, 2014

Nieskończoność
Holly-Jane Rahelens
Tytuł oryginalny: Infinitissimo
Wydawnictwo: Egmont
Rok wydania: 2013


Książka jest o przyszłości. Rok 2264. Finn jest naukowcem: historyk i tłumacz martwego języka niemieckiego. Pewnego dnia dostaje od swojego szefa kilka dzienników, a pierwszy z nich jest różowy. Banalne? On też tak uważa, ale czyta go. I właściwie poznajemy fragmenty tego co kilkuletnia dziewczynka napisała.

Po kilku dniach studiowania tajemniczego znaleziska Finn udaje się w przeszłość. O ile mi wiadomo robi to po to, żeby znaleźć dziewczynkę. I udaje się mu. Eliana jest młodziutką dziewczyną, zaledwie miała trzynaście lat. Poznaje naszego głównego bohatera w berlińskiej księgarni, a on ( o zgrozo!) nie wie co to jest guma do żucia. Później wbrew wszelakiemu rozumowi Finn przenosi się jeszcze kilka razy w przeszłość, tylko po to, aby spotkać się z dziewczyną. Są to już odstępy kilku lat. Zakochuję się w dziewczynie, z wzajemnością. Kiedy w końcu przenosi się na dłuższy czas jego ukochana ma dwadzieścia lat! Jest pełnoletnia, zakochana i mieszka sama, chyba nie muszę tłumaczyć co robili. Przed Finnem staje bardzo poważny wybór, którego musi dokonać.

"Masz jedną szansę na dwieście osiemdziesiąt pięć tysięcy, aby znaleźć tę jedną osobę, która będzie dla ciebie całym światem i która uzna, że ty jesteś całym światem dla niej."

Książka jest z serii Poza czasem, a jeśli czytaliście moją pierwszą recenzję wiecie, że kocham tę serię. I ta książka właśnie napawała mnie bardzo pozytywnymi emocjami. Jednak muszę przyznać, że bardzo opornie mi się czytało pierwsza połowę powieści. Bohaterowie byli nijacy, takie roboty z przyszłości, a wśród nich jeden barwny kwiat czyli Finn. Trochę mnie to rozbroiło i zniechęciło do dalszej lektury, ale ponieważ byłam bardzo napalona na tę pozycję - przeczytałam ją. Zajęło mi to chyba z dwa dni, ale przebrnęłam przez "gorszą" część i już później poszło gładko. Za to postaci z przeszłości były barwne, a czasami nawet przesłodzone. Jednak nie przeszkadzało mi to, uważam bowiem, że wszystko się równoważyło.

Język jest specyficzny, ale moim zdaniem świetnie dobrany do czasów w jakich aktualnie główny bohater się znajduje. Akcja miejscami pędziła w zastraszającym tempie, a niekiedy zwalniała do tępa ślimaczego i nudziła mnie niezmiernie. Do ogólnego stylu autorki nie można się przyczepić, jeśli pomylić tę delikatną wpadkę z tempem akcji. A, o ile wiem to pierwsza powieść pani Rahlens, więc można jej wybaczyć. Są gorsi debiutujący autorzy.

"Miłość oznacza...że wszystko w niej napełnia twoje serce radością. Jej głos. Jej śmiech. Jej smak. Zapach. Zadarte skórki. Puszące się włosy. To, jak jej sandałki klapią po podłodze."

Polecam tę pozycję, jeśli ktoś chciałby się odprężyć przez weekend albo po prostu chciałby odpocząć od zgiełku cywilizacji i nudnych ludzi.

Jak to już bywa, że niemieckie autorki wkradają się do mojego serca ze swoją twórczością i nie chcą z niego wyjść. I jeszcze jedna mała sprawa! Mój mały sukces: to właśnie ja dodałam tę powieść na lubimyczytac.pl!
Obsługiwane przez usługę Blogger.