Melinda Salisbury - Córka zjadaczki grzechów


Córka zjadaczki grzechów
Melinda Salisbury
Tytuł oryginalny: The Sin Eater's Daughter
Wydawnictwo: Zielona sowa
Seria: Córka zjadaczki grzechów #1
Rok wydania: 2015

"Jestem bronią perfekcyjną"

Twylla, która liczy już sobie siedemnaście żniw jest nadwornym katem, którą nazywają córką Bogów. Otacza ją śmierć i strach, nie tylko jej. Musi stawać przed trudnymi, niemoralnymi zachciankami okrutnej władczyni Lomere, która zrobi dosłownie wszystko, żeby utrzymać swoją władzę. Wszystko zmienia się, kiedy do królestwa wraca książkę a dziewczynie zostaje przydzielony nowy strażnik. Okazuje się, że kłamstwo otacza wszystkich dworzan, legendy stają się rzeczywistością, uczucia nie mają racji bytu. Życie czy śmierć, miłość czy nienawiść?

Z debiutami bywa już tak, że podchodząc do nich jestem niesamowicie ostrożna. Staram się patrzeć na samą treść krytycznym okiem, ale niekiedy nie mogę, ponieważ książka - fabuła, akcja i bohaterowie są tak fenomenalni, że zapominam o wszystkich przestrogach i pochłaniam powieść w zaledwie kilka godzin.

Szczerze powiedziawszy, wtopiłam się w historię Salisbury, która zniszczyła mnie do ostatniej komórki. Świat Lormere, pełen intryg, śmierci i samotności, pokazał mi jacy autorzy potrafią być okrutni wobec swoich bohaterów. Nie ukrywam, śmierć przez dotyk? To już było. Intrygi i szalona królowa? Też już było, ale coś, nie wiem do końca, co to było, ale uwiodło mnie. Nie jest to zwykła powieść, którą można wypożyczyć z pierwszej lepszej półki w bibliotece. 

"Jest bardzo ładna. Nie lubię jej.
- Dziękuję, Dimio. Możesz odejść."

Córka zjadaczki grzechów jest zaskoczeniem. Spodziewałam się typowo fantastycznej książki, krwawej i przyprawiającej o dreszcze. Dreszcze były, krew też, ale zupełnie w innej odsłonie. Ciężkim orzechem do zgryzienia była sama główna bohaterka, która owiana tajemnicą i usilnie skrywająca głębokie uczucia, była nie lada wyzwaniem do charakteryzacji i okazania jej cienia sympatii. Najlepiej i najtrafniej udało się ją scharakteryzować po jej wypowiedziach i reakcjach na innych bohaterów.

Jeśli chodzi o męską część książki, to można podzielić się na dwa obozy: Merek i Lief. Ja staję po stronie tego drugiego, chociaż Lief jest bardzo schematyczną postacią, to w jego postrzeganiu świata i próbie wkupienia się w łaski Twyllii było coś takiego, że moje serce pękło na pół. Pozostaje jeszcze rozdzierające serce zakończenie, które dobiło mnie i kazało leżeć przez około godzinę i zastanawiać się czy to jest to, czego bym chciała.

"[...] Możesz mu powiedzieć, że jest świnią najpodlejszego gatunku - dodaję szeptem.
- Tak, pani - mówi Lief i zniża głos do szeptu - Właśnie dlatego postanowiłem ukraść jego konia podczas naszej ucieczki."

Autorka świetnie zaplanowała każdy szczegół, co nie byłoby dziwne, gdyby nie był to debiut. Córka zjadaczki grzechów, tytuł bardzo mylny, jest początkiem zachwycającej trylogii.  Każde zdarzenie, uczucie i myśl Twyllii była rozbrajająca i ciągnąca za sobą kilka innych wydarzeń, uczuć i myśli. Każdy główny bohater uzyskał inne uczucie, którym go obdarzyłam. Królowa, obrzydzenie. Twylla, przyjaźń i zrozumienie. Lief, miłość. Merek, żal i litość.

Polecam, ponieważ mam nadzieję, że jest to początek świetnej przygody. Melina Salisbury, trafia na listę moich ulubionych autorów i liczę, że nie zawiedzie. Książka szybuję na najwyższą półkę i mogę mieć nadzieję, że tam pozostanie. Gorąco polecam.

Córka zjadaczki grzechów | The Sleeping Princeg | ?

ZA MOŻLIWOŚĆ PRZECZYTANIA DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU ZIELONA SOWA!
Obsługiwane przez usługę Blogger.