Celine Kiernan - Królestwo cieni

niedziela, listopada 29, 2015

Królestwo cieni
Celine Kiernan
Tytuł oryginalny: The Crowded Shadows
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Seria: Trylogia Moorehawke #2
Rok wydania: 2011


Wynter Moorehawke podróżuje przez nieprzebyte lasy w poszukiwaniu zbuntowanego księcia. W ciemnościach czai się wielu nieprzyjaciół. Dziewczyna nabiera otuchy, gdy spotyka Raziego i Christophera. W ślad za przyjaciółmi podążają też dawni wrogowie, a Wynter musi stawić goła strasznym Wilkom. Bohaterowie szukają schronienia u Merronów – tajemniczych ludzi z Północy. Okazuje się jednak, że Merroni sprzymierzyli się z odwiecznym wrogiem królestwa…

Mogłabym banalnie napisać, że bałam się tej powieści, mogłabym się również przyczepić do błahostek, ponieważ takowe mogłabym poszukiwać, ale po co? Nie ufam debiutującym autorom, ponieważ często zdarza się, że pierwsza część jest dopracowana, a druga już jest przedłużeniem, bo wypada napisać więcej niż jedną powieść. Nie wierzyłam, a przynajmniej nie trafiłam jeszcze na autora (lub autorkę), który stworzyłby coś dobrego od pierwszego do ostatniego zdania. I wreszcie trafiłam na Celine Kiernan, która nie zawiodła mnie pod raz drugi.

"Każdy człowiek - odezwał się Christopher - ma swoją wytrzymałość. Kiedy wszystko, co kocha, i wszystko, co nadaje sens jego życiu i sprawia, że jest tymi, kim jest, zostaje mu odebrane, zniszczone, znika w płomieniach jak sucha drzazga. Człowiek dochodzi do wniosku, że ma już tylko jeden wybór. Może zdecydować, kiedy i w jaki sposób umrze."

Rzadko, w moim krótkim życiu, pojawiła się powieść, która wciągnęłaby mnie tak bardzo i tak mocno, że żyłabym w historii od początku do końca. Królestwo cieni jest jeszcze lepsze niż Zatruty tron. Postaci są lepiej rozwinięte, poznajemy prawdziwe oblicza bohaterów i ich tajemnice. Naprawdę bardzo się wciągnęłam, ponieważ na kartkach książki zawarte są wszystkie moje ulubione wątki: romans, który roztapia mnie jak masło, elementy fantastyczne oraz bohaterowie z krwi i kości.

Wynter bardzo się zmieniła, chociaż nie można od razu tego powiedzieć. Proces zmiany jej charakteru jest niezwykle płynny i niewidoczny z rozdziału na rozdział. Na pierwszych stronach mamy młodą dziewczynkę, która nie do końca wie, co robić i jak się zachować, ale na samym końcu widzimy młodą kobietę, która zobowiązała się do wielkich spraw i złożyła wielkie obietnice. Wiem, że na początku nie za bardzo przepadałam za jej postacią, znaczy w pierwszym tomie, ale tutaj szybko przekonała mnie, że jest bohaterką idealną.

Przy Razim obstawiam swoje dalej i uważam, że nie jest on dobrym bohaterem. Strasznie irytująca jest jego nadopiekuńczość, ale również, ku mojemu wielkiemu zdziwieniu, żądza zemsty. Tego jegomościa poznajemy dość dokładnie jako obserwatorzy i muszę przyznać, że jest on obmyślany z głową. Pozostał jeszcze Christopher, który skradł moje serce i tu właśnie mam problem, bo nie starczyło go na innych bohaterów. Jego relacja z Wynter jest dla mnie jak miód na pustą dziurę po sercu. Z każdą stroną wyczekiwałam aż ta dwójka zostanie sam na sam. I doczekałam się kilku wspaniałych fragmentów.

"[...] Miłość łączy na zawsze. Dwoje zamienia się w jedno[...]"

Nie przyczepię się do niczego, co miałoby się odnosić do języka, ponieważ jest on przystępny, chociaż autorka odstąpiła od średniowiecznej stylizacji i gwary, to wprowadziła swój język, który dodał niepowtarzalności do fabuły i bohaterów. Po tej lekturze wiem już, że Kiernan trafia na listę moich ulubionych autorów i mam nadzieję, że mnie nie zawiedzie finałem trylogii.

Polecam i polecam, zawsze będę polecać. Autorka odwaliła dobry kawał roboty, ponieważ były momenty, kiedy miałam łzy w oczach, śmiałam się jak głupia i zachwycałam się Chrisem. Tak więc... Gorąco polecam, bo inaczej nie mogę.

Zatruty tron | Królestwo cieni | Zbuntowany książę

ZA MOŻLIWOŚĆ PRZECZYTANIA DZIĘKUJĘ GRUPIE WYDAWNICZEJ PUBLICAT!
Obsługiwane przez usługę Blogger.