DWÓR SKRZYDEŁ I ZGUBY | Sarah J. Maas


Dwór skrzydeł i zguby („A Court Wings and Ruins) Sarah J. Maas, wyd. Uroboros 2017


Po premierze za granicą Dworu skrzydeł i zguby przez wiele dni z obsesją przeglądałam zdjęcia tej książki na Instagramie, aby napawać się wspaniałością okładki, ale również dobić siebie, ponieważ musiałam jeszcze chwilę na nią poczekać. Moje niecodzienne zachowanie spowodowane było tym, że bardzo przeżywałam zniewalającą historię zawartą w drugim tomie. A jednak nie spodziewałam się czegoś TAKIEGO, przez co Maas trwale zmieniła moje poglądy na temat czytanych książek, moje podejście do wybieranych pozycji i tego czego od nich oczekuję. 

Premiera Dworu skrzydeł i zguby była dla mnie jednym z najważniejszych wydarzeń roku. Pomimo tego, że całą historię poznałam kilka miesięcy przed wydaniem trzeciego tomu, to zakochałam się w niej permanentnie. Głównym atutem całej serii jest przede wszystkim gatunek, ale również tematykę, którą pisarka śmiało podejmuję i mogę chyba napisać, że jest to dla niektórych tak bardzo oczywiste, że po prostu są te aspekty pomijane lub bagatelizowane w zbyt wielu powieściach dla młodych ludzi. Moim zdaniem, historia ta jest jedną z bardziej oryginalnych i najlepiej skrojonych jakie miałam okazję przeczytać. Dlatego jestem w lekkim szoku, że tak wiele osób uważa tę pozycję za rozczarowanie roku.

Przez cały czas jestem pod ogromnym wrażeniem kreacji bohaterów. Czytałam już wiele serii, gdzie główni bohaterowie o silnych charakterach albo stali w miejscu, cofali się bądź stali w miejscu, jakby pisarzowi zabrakło werwy do rozwinięcia ich osobowości. Bywały też takie, których postać wiodąca była ciepłą kluchą. U Maas tego nie zauważycie, ponieważ Feyra z zastraszonego, pełnego nienawiści człowieka zmienia się w odważną, pełną zrozumienia i tolerancji fae wysokiego rodu. Wierzcie mi, nigdy nie spotkałam tak dobrze wykreowanej bohaterki, do tego jej postrzeganie siebie pokrywało się z tym, co robiła (czasem w powieściach dzieją się przedziwne rzeczy). Spotkało ją tak wiele bólu, zła, ale się podniosła i z wysoko podniesioną głową zdołała odpłacić swoim oprawcom.

Najpiękniejszym prezentem od autorki było poznanie wszystkich książąt Prythianu. Każdy z nich tak bardzo różny, oryginalny, ale równocześnie odpowiedzialny za swoich poddanych  i jeszcze mój cudowny Rhysand. Myślałam, że nie jestem w stanie bardziej go pokochać, ale okazało się, że jeszcze trochę serduszka dla niego mi zostało. Nie zapominajmy o całym Dworze Snów, dla którego brak mi słów i czuję się prawdziwie zaszczycona, że los pozwolił mi przeczytać te powieści i dowiedzieć się, czego brakowało mi przez te wszystkie lata.

Sam Dwór skrzydeł i zguby” czytałam na przestrzeni dwóch miesięcy, ponieważ bardzo ociągałam się z poznaniem losów ostatecznej bitwy o wolność, ojczyznę i miłość. Nie będę ukrywać, że jeden wątek szczególnie mnie niepokoił całą książkę, ba!, do tej pory odczuwam lekki dyskomfort, ale zaraz znalazłam powody, żeby cieszyć się lekturą. Emocję towarzyszące mi podczas lektury... na przemian się śmiałam, rozczulałam i wzruszałam. Byłam zaskoczona, ale jednocześnie zachwycona końcówką, właśnie o takie coś chodziło mi przez cały czas. Autorka po raz kolejny mnie rozdarła, zatrzymała w czasie, gdzie powoli umieram w oczekiwaniu na kolejny tom.

#1 Dwór cierni i róż | #2 Dwór mgieł i furii | #3 Dwór skrzydeł i zguby
#3,5 A Court Frost and Starlight | ?
Obsługiwane przez usługę Blogger.