BEZ POŻEGNANIA | Mia Sheridan


Bez pożegnania („Preston's honor”) Mia Sheridan, wyd. Edipresse KSIĄŻKI 2018



Czasem wydaje się, że niemal wszystkie motywy i wątki zostały już w romansach wykorzystane. I możliwe, że tak się stało, dlatego też w tym gatunku nie liczy się, a przynajmniej nie powinna się liczyć, tak bardzo sama oryginalność fabuły, ale raczej uczucia i emocje towarzyszące bohaterom. Czyż miłość i nienawiść nie są największymi wrogami i sprzymierzeńcami ludzi?

Twórczość Sheridan jest niemal całkowicie przesiąknięta wszelakiej maści emocjami i było tak od samego początku, kiedy tylko zaczęłam czytać jej książki. Jak dotąd to właśnie „Bez pożegnania” bezsprzecznie wygrywa pojedynek. Kierując się opisem z tyłu książki, nie znajdziecie za wiele słów zachęty i myślę, że jest to nawet dobre posunięcie, ponieważ najlepiej czytać tę powieść w pełnym zaskoczeniu i niewiedzy. Nie da się ukryć, że jest to jedna z najbardziej poruszających historii, ale również jedna z doroślejszych książek z młodymi bohaterami, którą miałam okazję przeczytać.

Lia jest stosunkowo młodziutką osobą, która musi walczyć nie tylko o miejsce do spania, edukację, ale również o miłość, nie tylko tą romantyczną. Uważam, że ta postać jest na swój sposób tragiczna i chociaż w koniec końców odzyskuje spokój ducha, to nie można jej nie współczuć na każdym kroku. Wielokrotnie byłam oburzona zachowaniem bliskich i dalszych dla niej postaci, jednakże myślę, że w tej kwestii dużą rolę odegrali dorośli, którzy przecież powinni świecić przykładem.

Tak naprawdę z bliźniaków łatwiej, chociaż autorka chyba próbuje nas przekonać, że jednak nie, jest polubić Prestona. Jest on cichy i poważny, można na nim polegać. Właściwie w niektórych przypadkach można pokusić się o stwierdzenie, że ma serce na dłoni. Co do Cole'a, to chyba na jego postać wiecznie przymykałam oko. Trochę irytował, ale ogólnie był mi raczej obojętny. Typ zabawnego, ironicznego chłopaczka, któremu wszystko uchodzi na sucho, a jeśli nie, to zajmie się tym ktoś inny. Wątek z tą dwójką mężczyzn był naprawdę ciekawy, chociaż nie spodziewałam się takiego rozwinięcia.

Powieści Mii Sheridan mają w sobie to coś, co tak bardzo uwielbiam w romansach. „Bez pożegnania” jest historią bardzo dojrzałą, ale zarazem dziecinnie naiwną. Zdecydowanie przoduje ból, zagubienie i niepewność, od czego aż serce boli. Bohaterowie uczą się radzić sobie z tragiczną rzeczywistością, ale również ufać sobie nawzajem, co nie zawsze im wychodzi.

Myślę, że jest to nie tyle fantastyczna przygoda, co oderwanie się na chwilę, chociażby krótką, od codziennych problemów i zagłębienie się w świat prawdziwej, niewinnej miłości, która rozkwitała przez wiele lat i napotkała wiele problemów, które zaowocowały naprawdę silnym i niepowtarzalnym uczuciem. Ale również przeczytacie w niej o bólu, próbie odnalezienia siebie i walki z rzeczywistością, która czasami bywa aż zbyt okrutna.


ZA MOŻLIWOŚĆ PRZECZYTANIA DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU EDIPRESSE KSIĄŻKI!
Obsługiwane przez usługę Blogger.