„Jej Wysokość
Marionetka” („The Scarecrow Queen”)
Melinda Salisbury, wyd. Zielona Sowa 2017
★★★★★★★★☆☆
Myślę, że każdy
czytelnik miał taki moment, kiedy wydawało mu się, że książka
jest dobra, ale czegoś jej brakuje. I właśnie wtedy wszystko zmienia jedna scena, jedno wydarzenie. Nieważne jaki miała charakter: dobry, zły, wzruszający, po prostu przychodzi TEN moment przełomowy, który nie tylko powoduje
zmianę zdania na temat bohatera czy książki, ale również całej
serii. W moim przypadku było tak właśnie z „Jej Wysokość
Marionetką” (pomijając już sam intrygująco brzmiący tytuł).
Napiszę całkiem
szczerze, że po „Córce zjadaczki grzechów”, czyli pierwszym
tomie, seria była dla mnie zakończona. Nie miałam
najmniejszego pojęcia, co autorka chciałaby lub mogłaby jeszcze dodać, zakończenie było wręcz idealne. Po drugiej części
zdecydowanie uważałam inaczej, no ale wiedziałam, że to trylogia,
więc oddychałam spokojnie. Obie te książki były genialne i
czytałam je z zapartym tchem. Za to o trzeciej części przez większość czasu myślałam, że to nie moje klimaty.
Znam swój gust
czytelniczy na tyle dobrze, że wiem w jakich wątkach obracam się swobodnie, a jakie zwyczajnie nie przypadają mi do gustu. W
„Jej Wysokość Marionetce” mamy do czynienia z motywem rebelii.
I chociaż czytam wiele tego typu książek, to jakoś zawsze autorzy
wplatają zręcznie inne wątki, że nawet tego nie zauważam lub mi
to nie przeszkadza. Nie no, tak naprawdę wszystkie powieści z
gatunku fantastyki mają ten wątek, ale jak wspomniałam, nie czułam
się z tym dobrze w tejże historii.
Narracja, co mnie bardzo
zaskoczyło, została podzielona między bohaterki, które kolejno
prowadziły czytelnika w dwóch poprzednich tomach, czyli Twyllę i
Erinn. Właściwie można powiedzieć, że przez skrajnie różne
bohaterki. Twylla była wychowywana w samotności na królową, nie
umie zaskarbić sobie sympatii ludu, ale jest również niepewna i
naiwna. Kieruje się w większości uczuciami. Errin za to całe
życie musiała pomagać w pracach, zdobyła zawód i musiała
przeżyć. Obie bohaterki straciły wiele, zdradzono je i odebrano
najpiękniejsze chwilę w życiu.
Jeśli ktoś z Was czytał
poprzednie części, to pewnie zastanawia się, co stało się z
Merekiem oraz Liefem. I już odpowiadam na to pytanie: DZIEJE SIĘ!
Nie umiałabym napisać nic więcej bez zdradzania fabuły, ale Lief
na przemian łamie moje serce i scala je z powrotem. Nie przypominam
sobie, żeby w ostatnich czasach jakiś bohater budził we mnie tak
skrajne emocje.
„Jej Wysokość
Marionetka” to genialna lektura, która choć zaczyna się dość
przeciętnie, to nie jest zwykłą, płaską historią. Jest w niej
brutalność rzeczywistości i wojny jaką przyszło toczyć
bohaterom. Ma bardzo barwne postacie, których charaktery to wręcz prawdziwy kalejdoskop barw. Mam wrażenie, że autorka nie określa jasno kto
jest dobry, a kto jest zły. Każdy bohater ma w sobie coś dobrego,
ale również potrafi wykazać złe cechy. I chociaż ewidentnie
widać, kto stoi po stronie dobra, to nie można nie zauważyć u
tych postaci tej ciemnej strony ich natury. Dla mnie to właśnie
określa tą serię jako wartą zapoznania, zapamiętania i
powrócenia do niej, ponieważ na pewno to zrobię.
#1 Córka zjadaczki grzechów | #2 Śpiący książę | #3 Jej Wysokość Marionetka