Nie mam pojęcia
dlaczego, ale darzę ciepłym uczuciem romanse, w których jeden z
głównych bohaterów jest celebrytą. Och, jak ja uwielbiam takie
historie. Dosłownie zapierają dech w piersiach, a dodatkowo
sympatię powoduje fakt, że jest to książka samej Bromberg.
Autorka już raz się sprawdziła w temacie, lecz z gwiazdą rocka. A
tutaj? Popularny, kochany przez miliony aktor,
który jest przyjacielem z dzieciństwa głównej bohaterki. Nie
można się dziwić, że niemal oszalałam na punkcie tej dwójki.
„Sweet Cheeks” jest
słodka, ale zarazem namiętna. Pisarka świetnie kształtuje relację
między bohaterami i nie roztrząsa niepotrzebnie starych ran,
chociaż subtelnie nakreśla uczucia, które targały bohaterami w
czasach ich młodości oraz to, jak czas leczy, bądź nie leczy ran.
Moim zdaniem bardzo dobrze zostaje tutaj pokazana koncepcja
porzucenia oraz pierwszej miłości, jak boli jej strata. Nie wyczułam fałszu oraz
wyolbrzymiania problemów bohaterów. Wszystko było jasne i
klarowne.
Saylor jest naprawdę
uroczą postacią. Silna, zabawna i mająca przebłyski pozytywnego
szaleństwa. Dusza kreatywna, która doskonale piecze i prowadzi
własny interes w niesprzyjającym jej środowisku. Podziwiałam ją,
tak jak można podziwiać fikcyjnego bohatera. Potrafiła zrozumieć
swoje postępowanie, wybaczyć i żyć w miarę możliwości
szczęśliwie. Nie jest na pewno nudna ani głupia.
Heyes jest przystojny,
popularny i bardzo utalentowany. Dzięki Say poznajemy jego cechy z
dzieciństwa, a poprzez stopniowe zacieśnianie nowej relacji między
bohaterami, poznajemy i utwierdzamy się w przekonaniu, że sława nie
zmieniła tego mężczyzny, że nadal jest tym cudownym chłopakiem z
sąsiedztwa... No może jego seksowniejszą wersją, nieco bardziej
obeznaną w świecie fleszy i czerwonych dywanów.
„Sweet Cheeks” to
zabawna historia o znalezieniu samego siebie, swojej drugiej połówki,
ale również akceptacji swoich wad i zalet. Nie ukrywam, że nie
nauczycie się czegoś nowego, ale moim zdaniem książka ta wiele
wyjaśnia i uświadamia o tym, co może się stać i ile można
zmarnować, kiedy nie dostrzegamy tego, co mamy przed nosem. Luźna
powieść z subtelną nutą moralizacyjną.
Polecam bardzo gorąco.
Klimaty trochę podobne do serii „Driven”, ale jeśli wolicie
jednotomowe książki, to zdecydowanie sięgnijcie po „Sweet
Cheeks”, a mi pozostanie na razie czekać na wieści o kolejnych
książkach autorki w Polsce i za granicą.
ZA MOŻLIWOŚĆ PRZECZYTANIA DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU EDITIORED!