„Tancerze burzy”
to książka, którą bardzo chciałam przeczytać już dwa lata temu. Nie
da się ukryć, że już wtedy była bardzo ciężko dostępna. Teraz, przy okazji premiery finałowego tomu, wydawnictwo postanowiło wznowić wydanie pierwszej części. Książka jest również w pięknej okładce pasującej graficznie do reszty. A kiedy
dowiedziałam się, że finał serii ma już wyznaczoną datę
premiery, postanowiłam wreszcie zasmakować w mitologii japońskiej.
Mogę zapewnić, z ręką
na sercu, że na początku czytania byłam stanowczo na nie. Jak na
mój gust autor za mało wyjaśniał i za dużo trzeba było zaglądać
do słowniczka na końcu, żeby poszerzyć swoją wiedzę. Jak to na
mnie przystało, zignorowałam zagłębianie wiedzy i starałam się
uruchomić swoją dawno zakurzoną zdolność dedukcji. Wtedy akcja
wróciła na właściwe tory i mogłam się cieszyć jej wartkością.
Do tego początkowo wydawało się, że główne motywy: zdrada,
miłość, demony, bunt, gdzieś zniknęły. I naszła mnie obawa, że
to tylko puste obietnice.
Dopiero około setnej
strony, fabuła na tyle się rozkręciła, że mogłam czytać ją
bez znużenia i ciągłego ziewania. Powoli akcja nabierała tempa i
koniec końców jestem nawet szalenie zadowolona z rezultatów.
Naprawdę, były sytuacje, kiedy z zadowoleniem odhaczałam kolejne
wątki z listy okładkowych obietnic, a zaraz okazywało się, że to nie
to i muszę szukać dalej. Istne szaleństwo i niebezpieczna gra.
Yukiko to szesnastoletnia
dziewczyna, która jest córką wielkiego Czarnego Lisa, a sama musi
dbać o swoje życie. Nie ukrywam, że na początku charakter tej
postaci w ogólnej historii wydawał się naprawdę schematyczny i
nudny. Chociaż jeśli wezmę pod uwagę fakt, że pierwszy tom
został napisany w 2011 roku, to chyba nie mogę uznać bohaterki za
schematyczną... No w każdym razie, postać ta ma naprawdę silny
charakter, jest pomysłowa, lojalna wobec swojego serca i przyjaciół.
Nacierpiała się w życiu naprawdę dużo, ale mimo wszystko nadal
ma siły stanąć do walki z uzurpatorem.
Przez powieść
przewijają się różne postaci: ludzie, zwierzęta i maszyny, ale
tak naprawdę ciężko określić ich zamiary i czystość serca oraz
myśli. Autor nigdy nie pisze wprost o danym bohaterze, ale pozwala
błądzić czytelnikowi i Yukiko w niewłaściwych osądach, rzuca kłody
pod nogi wszystkim stworzeniom w „Tancerzach burzy”.
Powieść Kristoffa nie
jest lekka i nie będę ukrywać, że jeśli lubicie takowe książki
i typowo młodzieżowe historie, to lepiej odpuścić sobie pierwszy
tom „Wojny lotosowej”. Jest to historia niemal doskonała,
ale nie dla każdego. Przynajmniej tak uważam. Chętnie sięgnę po
dalsze losy Yukiko i jej przyjaciół, ponieważ czuję się
zaintrygowana do granic możliwości. Zdecydowanie ta trylogia ma olbrzymi potencjał i nie mogę się doczekać, aż zacznę drugą część!
#1 Tancerze burzy |
#2 Bratobójca | #3 Głosząca Kres
ZA MOŻLIWOŚĆ
PRZECZYTANIA DZIĘKUJĘ GRUPIE WYDAWNICZEJ FOKSAL!