„Narodziny
królowej” („The
Queen's Rising”)
Rebeeca Ross, wyd. Kobiece 2018
Kiedy wreszcie nadszedł
czas otrzymania peleryny jednej z pięciu pasji, młoda Brienna,
staje przed bolesną prawdą i nie kończy nauki. Niedługo po
przykrych wydarzeniach, na jej drodze staje tajemniczy mężczyzna,
którego pochodzenie jest owiane tajemnicą, a przed dziewczyną
stają trudne i niebezpieczne wybory. Przywrócenie królowej i
obalenie tyrana z tronu będzie nie tylko próbą charakteru, ale
również serca i krwi. Czy Brienna zdoła wykonać powierzone jej
zadanie? Komu będzie mogła zaufać, a kto okaże się zdrajcą?
Po debiutancką powieść
Ross sięgnęłam głównie przez wzgląd na przepiękną okładkę
oraz opis brzmiący zaskakująco oryginalnie. Chociaż nie
przedstawiał on za dużo, to pomysł pięciu pasji wydawał się
zupełnie nowy i zaintrygował mnie do tego stopnia, że postanowiłam
spróbować. I historia ta okazała się sukcesem i jedną z
najlepszych książek przeczytanych w tym roku, jak nie w całym moim
życiu. Jestem prawdziwie zszokowana, że jest to debiut pisarki.
Dopracowane szczegóły, barwni bohaterowie i piękny styl – wprost
nie mogę w to uwierzyć!
Na początku myślałam,
że autorka wcieli w swoją powieść dobrze znany schemat zaginionej
królowej i zagubionej dziewczyny. Nic bardziej mylnego, ale więcej
nie zdradzę! Dla mnie samo dojście do prawdy było naprawdę
fascynujące i uważam przeczytanie tej książki za prawdziwą,
genialną historię. Nie pamiętam, kiedy ostatnio jakaś książka
wywołała we mnie takie emocje: śmiech, podekscytowanie,
wzruszenie.
Pomysł z pięcioma
pasjami oraz ich późniejsze znaczenie w całej historii, skutki i
przyczyny – podbiły moje serce. Uważam, że było to oryginalne i
genialne. Aż brak mi słów, żeby opisać wspaniałość tego
wątku. Do tego motyw odbicia niepodległego kraju z rąk uzurpatora,
motyw szczególnie bliski mojemu sercu, można dodać do listy
ogromnych zalet. Do tego autorka wplata w fabułę archaiczne nazwy
przedmiotów, pomieszczeń czy części stroju, które używane były
kilka wieków temu. Nadaje przez to autentyczności i klimatyczności.
Pisarka nie pominęła
również motywu miłości. Nie odnosi się on tylko do uczucia
romantycznego, ale taki oczywiście też jest. Poprowadzenie go w
bardziej szerszym zakresie jest urozmaiceniem w lekturze, ale również
idzie się jeszcze bardziej zakochać w stylu Ross za jej dalekie
spojrzenie na świat, ukazanie, że wszyscy w życiu są ważni, że
to właśnie rodzina, przyjaciele, ukochani nas kształtują.
Brienna, główna
bohaterka, przekonała mnie w stu procentach. Wielokrotnie powtarzam,
że nie przepadam za głównymi bohaterkami, ale ją szczerze
pokochałam. Bri była harda, odważna, sprawiająca wrażenie do
ostatnich stron prawdziwej młodej dziewczyny z maeveńską krwią.
Ross stworzyła postać tak misternie dopracowaną, wręcz doskonałą,
ze wszystkimi ludzkimi wadami: strachem, złością i pragnieniem
zemsty, ale również z licznymi zaletami. Zresztą każdy bohater w
„Narodzinach królowej” ma swój unikalny charakter i
zdanie, autorka niczego/nikogo nie pominęła.
Chciałam prawdziwie
rozkoszować się „Narodzinami królowej”, ale jest to
powieść, którą się pochłania. Wciąga bez reszty w magiczny
świat Valenii i Maevenii. Przepiękna historia o magii, przyjaźni i
różnych odcieniach miłości. Szczerze i z całego serca polecam
wszystkim czytelnikom!
W skład serii „The
Queen's Rising” wchodzą:
Narodziny królowej
| The Queen's Resistance | ?
ZA
MOŻLIWOŚĆ PRZECZYTANIA DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU KOBIECE!