FURYBORN. ZRODZONA Z FURII | Claire Legrand

niedziela, kwietnia 21, 2024


 „Furyborn. Zrodzona z furii” („Furyborn”) Claire Legrand, wyd. OdyseYA 2024


Swego czasu na zagranicznych book mediach było mega głośno o tej serii (sama wspominałam o niej w I części mojej serii na kanale BookTok poleca w 2020 roku). I od tego czasu pragnęłam ją przeczytać, co roku wyczekiwałam oficjalnej zapowiedzi od jakiegokolwiek polskiego wydawcy. Nie będę pisać, że jeszcze tak bardzo się w życiu nie zawiodłam, bo nie jest to prawda, ale zdecydowanie mogę ją zaliczyć do największych rozczarowań.


Ale po kolei! Zacznijmy od świata przedstawionego, który jest jednym z największych minusów tej historii, ponieważ... w ogóle nie został on przedstawiony: ani historia, ani religia, ani system magiczny. Na początku miałam nadzieję, że jest to zabieg celowy i będziemy dowiadywać się wszystkiego wraz z bohaterami, ale uważam, że nowego świata fantasy nie da się opisać w jednym zdaniu, bo akurat wymaga tego sytuacja.


Wiele podejmowanych wątków było niedopracowanych. Jednym z nich są aniołowie, o których niewiele się dowiadujemy, a tym bardziej, że są wielokrotnie wspominana jest wojna z nimi. Nic, oprócz tego, co akurat pasowało autorce wyjawić w jednym czy dwóch zdaniach. Czasami różne rzeczy działy się "ot, tak", bo akurat pasuje. Brak większej refleksji nad niektórymi wydarzeniami odbierał przyjemność z lektury. 


Eliana to postać, której nie da się polubić. Oczywiście jest ona trendującym typem łowczyni, która jest krwiożerczą bestią... bez powodu — dosłownie, przez prawie 600 stron nie jest w ogóle wytłumaczone dlaczego znalazła się w tym położeniu, dlaczego musiała się tym zająć. Mocno teatralna postać, która nie ma nic mądrego do powiedzenia, oprócz wabienia swoimi wdziękami. Wiadomo, stereotypowa badass z sercem z kamienia, urodą dorównującą gwiazdom i językiem ostrym jak brzytwa... tylko szkoda, że tylko w teorii, bo umysł miała średniolotny, jej teksty były lekko żenujące, a samo jej zachowanie było momentami śmieszne.


Z Rielle już było trochę lepiej, która jeszcze coś ciekawego sobą reprezentowała. Miała potencjał, chociaż średnio wykorzystany, zrzucam to na sam świat przedstawiony, który ją ograniczał i często brakowało jakieś podkładki, która rozjaśniałaby czytelnikowi nieco więcej z jej zachowania lub podjętych wyborów. Pozostaje jednak niedopracowaną postacią do samego końca, chociażby aspekt jej szkolenia i nauki.


Postaci drugoplanowe... wolałabym nawet o nich nie wspominać. Wszyscy papierowi, z jasno określonym celem i nic poza tym, nudni jak flaki z olejem! Simon, który ogólnie mógłby nawet nie istnieć i wyszłoby dokładnie na to samo — nic sobą nie reprezentował, ale w teorii jego zadanie było ogromnie ważne dla fabuły. O innych nawet nie warto wspominać, ponieważ pojawiają się, odbębnią swoje i do domu.


Kolejną moją ulubioną rzeczą są relacje między bohaterami, których de facto nie ma. Okey, oczywiste są: to matka, to ojciec, brat, przyjaciółka/przyjaciel — nic głębszego nie uświadczycie. Romans? Poproszę lupę, żeby go znaleźć! To miało być slow burn, enemis to lover czy co? Lekko się zgubiłam. Zero chemii, zero flirtu, zero ognia. 


Gwoździem do trumny są dla mnie dialogi. Nie wiedziałam, czy mam się śmiać, czy płakać. Suche jak słoma, wymuszone, brak jakiegokolwiek flow. Czasem miałam wrażenie, że autorka spisała sobie na kartce kilka pomysłów i jak zostało odhaczone, to zamykała usta bohaterom i koniec, przechodzimy do następnego punktu. Brak również subtelności czy finezji, wszystkim dostajemy prosto w twarz.


Podsumowując, ta powieść nie była dobra, ani nawet przeciętna. Dawno się tak nie rozczarowałam jakąś książką. Widzę w niej potencjał, ale jak na razie uważam, że jest zmarnowany. Pomysł naprawdę świetny, ale zdecydowanie nie jest to powieść, która miała za zadanie być "odmóżdżaczem", a raczej czymś "wielkim" — szkoda tylko, że nie pykło. No dobra, czytało się szybko, ale chyba tylko dlatego, że chciałam się wreszcie czegoś dowiedzieć.


Po następny tom sięgnę, ale będzie to duży kredyt zaufania dla tej trylogii i dla autorki.


ZA MOŻLIWOŚĆ PRZECZYTANIA DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU ODYSEYA!


#1 Furyborn. Zrodzona z furii | #2 Kingsbane | #3 Lightbringer


Obsługiwane przez usługę Blogger.