„Popioły i przeklęty król” Carissa Broadbent, przekład Sylwia Chojnacka, wyd. Hype 2024
Mogłoby się wydawać, że ilość przeczytanych tego typu powieści w ciągu wszystkich tych lat, uodporni mnie na wiele emocjonalnych aspektów lektury, ale nic bardziej mylnego. "Popioły i przeklęty król" spowodowały u mnie lawinę wielu uczuć, których nie tylko się nie spodziewałam, ale również dawno nie czułam. I za to cenię ją jeszcze bardziej.
Tym razem poznajemy więcej świata przedstawionego niż w pierwszym tomie, co jest jak najbardziej naturalne, ponieważ bohaterowie opuszczają mury stolicy. Nowe lokalizacje, nowi sprzymierzeńcy i nowi wrogowie — uczta jakich mało. Podoba mi się ten aspekt książki, gdyż widać ewidentny progres. Dodatkowym plusem jest to, że Broadbent nie skupia się na nużących opisach podróży czy nie "umila" czytelnikowi czasu oczekiwania na jakieś wydarzenie, powrót czy pobudkę ze snu. Mamy też rozwinięcie aspektów politycznych, w0jnę oraz wewnętrzną drogę bohaterów, poznajemy więcej z ich historii, strachów czy niepewności — autorka obnaża ich duszę przed czytelnikiem i to również było genialne.
Postaci stworzone przez autorkę są świetne, nawet złole. Oraya z przytupem ląduje na liście moich ulubionych bohaterek. Uwielbiam ją za uczuciowość, brak sztuczności oraz odwagę, ale przede wszystkim za bycie tak szczerą. Bardzo podobała mi się jej wewnętrzna walka i droga do akceptacji losu oraz przeszłości. Przyznam się, że uroniłam kilka łez, co nie zdarza się praktycznie nigdy, ale wzruszenie jej dziedzictwem, historią jej rodziny — nie mogłam pozostać obojętna.
Raihn... wielbię strony, po których stąpa. Uważam, że jest to jeden z genialniej wykreowanych bohaterów płci męskiej. Nie jest on ani typem "niegrzecznego chłopca" ani wysokim brunetem z sercem z kamienia, które rozmiękcza główna bohaterka. On czuje, boi się, popełnia błędy i... nie będę odbierała dalszej przyjemności z analizowania jego charakteru.
Relacja między bohaterami zmienia się, a może wraca co punktu wyjścia? W każdym razie jest to coś wielkiego, bolesnego i oszałamiającego. Dzięki podwójnej perspektywie możemy śledzić uczucia, które przytłaczają Orayę i targają Raihnem. Uczucie ich łączące jest piękne, bolesne i obezwładniające i, moim zdaniem, autorce udało się oddać to wszystko idealnie.
Czytało się ją znacznie lepiej niż pierwszy tom, ale muszę stwierdzić, że nadal jest on dość specyficzny, więc mogę uznać, że jest to indywidualny styl autorki. Nie przytłacza i czyta się dobrze. Co ciekawe, zwróciłam uwagę na to, że Broadbent idealnie potrafi wyczuć moment, kiedy akcja musi przyspieszyć (np. bitwy), a kiedy może dać bohaterom kilka chwil oddechu i możliwość zastanowienia się nad uczuciami czy dalszymi posunięciami. Idealnie łączy intrygi, wojnę i romans w całość.
Jestem zakochana, totalnie i nieodwracalnie. Jedna z najlepszych książek tego roku — bezapelacyjnie. Wrócę do niej nie raz i chociaż trochę mi przykro, że historia Orai i Raihna została zakończona, to nie mogę się doczekać kontynuacji — zapowiada się epicko (pałeczka narracji przekazana zostaje innym bohaterom).
współpraca reklamowa z Wydawnictwem Hype
Żmija i skrzydła nocy | Popioły i przeklęty król