Nie jest to moja pierwsza powieść Pearson, więc początkowo moje zaskoczenie było dość duże, kiedy okazało się, że książka jest zupełnie inaczej skonstruowana i poprowadzona. "Niezwykłe przypadki Bristol Keats" wydaje się być jednocześnie debiutem (poniekąd tak jest, w końcu to pierwsza powieść autorki dla dorosłych), ale jest też czymś intrygującym i ciekawym. Przyznam szczerze, że do połowy czytało się ją dość ciężko i nie czułam się specjalnie zaangażowana w historię - za dużo pytań, za mało odpowiedzi.
Ogromnym plusem są elfy i to jest niepodważalne. Świat magicznych istot działa na równi z ludzkim, więc tutaj w głowie miałam nie tylko "Okrutnego księcia", ale również "Dwór miodu i popiołu" (obie szalenie polecam). Do tego Elphame, Seelie i Unseelie, czyli wracamy do folkloru i znanych w kulturze motywów - kolejny raz jestem zachwycona! Jednak świat mógłby być przedstawiony znacznie dogłębniej. Owszem, poznajemy podstawy, więc tego nie mogę autorce zarzucić, ale liczyłam, że będzie tego więcej, a nie tylko tyle, ile wymagała sytuacja albo żeby fabuła szła do przodu.
Wydaje mi się, że chociaż kreacja świata jest dość nienaturalna dla stylu autorki, to osobiście uważam, że może to być wstęp do czegoś znacznie bardziej epickiego i wielkiego, zwłaszcza, że w tym tomie mamy motyw treningu i szkolenia, co nadaje dość ciekawy smak całej historii, a przez poznanie kilku faktów można odnieść wrażenie, że jest to dłuższy wstęp.
Bristol jest nieco chaotyczną postacią, co było moim kolejnym zaskoczeniem, zwłaszcza, że nie jest to pierwsza powieść autorki (i przy okazji inne jej bohaterki są znacznie lepiej wykreowane). Nie tyle, że jej nie polubiłam, bo była naprawdę ciekawa i nie posiadała wkurzających cech, ale jednak zabrakło mi jej głębi, tak samo jak w przypadku Tyghana, który chociaż miał swoje urocze momenty i potencjał, to po prostu czegoś mi zabrakło. Każdy z bohaterów, pierwszo- czy drugoplanowy, zrobił jednak na mnie wrażenie, więc czekam z niecierpliwością na ich przemiany lub głębsze poznanie.
Jako, że jest to romantasy, to mamy romans, który nie jest bardzo przytłaczający, ale zdecydowanie brakowało mi również głębi relacji. Kilka razy zastanawiałam się, czy rzeczywiście ma on większe znaczenie, czy aby na pewno jest to klasyczna książka z tego gatunku - myślę, że dowiemy się tego w następnym etapie. Osobiście wolałabym, żeby relacja Bri i Tygha rozwinęła się w małżeństwo lub trwałą relację, ale kto wie. Zaletą jest to, że autorka nie tłamsi nim fabuły, więc może to być dla wielu osób zaletą. Dla mnie poniekąd też tak jest, ponieważ nie lubię, kiedy romans jest najważniejszy, ważniejszy niż świat, zwłaszcza, kiedy mamy do czynienia z elfami. Mam jednak nadzieję, że relacja między bohaterami się rozwinie i Pearson nie będzie szła schematem, który pojawia się w kilku książkach (m.in. Maas czy Mafi).
Czyta się ją szybko dzięki krótkim rozdziałom, które nadają akcji szybkości. Autorka nie zastanawia się czy nie polemizuje, ale pcha fabułę do przodu, co kazało mi się zastanawiać nad celowością niektórych zabiegów, których użyła w książce. Myślę, że najbardziej kluczowy będzie drugi tom i modlę się do wszystkich książkowych bogów, żeby Tyghan jednak został na swoim miejscu w powieści, a nie okazał się kolejnym bohaterem na tę samą literę, którego wszyscy znamy i tak samo nie lubimy.
Dla fanów elfów bardzo polecam, tak samo jak miłośnikom szybkiej akcji i niespodziewanych zwrotów akcji. Mnie fascynuje wiele poruszonych wątków, które się nie zakończyły, a tym bardziej ciągu dalszego romansów, które są obecne i Erisa, którego od razu polubiłam (w przeciwieństwie do tego od Maas).
współpraca reklamowa z Wydawnictwem Hype