“Kolor rzeczy niewidzialnych” to historia, a właściwie opowieść, która nie jest czymś, co mogę łatwo skategoryzować w ramach współczesnego romansu, ponieważ to wydaje się być “za mało” dla książki Longarelii. “Kolor rzeczy niewidzialnych”, to pierwsza miłość, złamane serca i dusze, przewrotność losu i gorzki smak życia, ale jednocześnie radość, nadzieja, motylki w brzuchu — to jest po prostu coś znacznie, znacznie więcej, niż zdradza opis czy nawet mogłam sobie wyobrazić.
Przyznam szczerze, że tego typu historie najlepiej mi się ogląda. Mimo wszystko film nie pokaże tak dużo, tak dogłębnie i tak boleśnie, co myślą bohaterowie — pisarze mają w tej kwestii wolną rękę. A takie historie mają w sobie moc niszczenia i rozrywania serca (chyba w dobrym sensie). “Kolor rzeczy niewidzialnych” konstrukcją poniekąd przypominała mi “Jeden dzień” (film, książki nie czytałam), czyli przedstawione są nam fragmenty z życia bohaterów, kiedy los czy przeznaczenie maczają palce przy ich spotkaniach.
Historia zaczyna się, kiedy Rain i Jack spotykają się po latach w małym domku. Szaleje burza i tylko ta dwójka dotarła na czas. Chociaż wydają się być wrogami, to kiedyś łączyło ich tak wiele, a teraz mogą podzielić się tylko kąśliwymi uwagami i prowokującymi uśmiechami. Jednak los bywa przewrotny, a ta dwójka oddaje się nie tylko wspomnieniom wspólnie spędzonego czasu, które mamy zaszczyt poznać, ale też wyjaśnieniem sobie tego, co nigdy nie zostało wypowiedziane.
Ta historia jest piękna, melancholijna, odurzająca i wzruszająca. Nie chodzi w niej o pociąg fizyczny czy tego typu sprawy, ale to jak serce Rain kłóci się z analitycznym, chłodnym rozumem; jak w przypadku Jacka marzenia zderzają się z niesprawiedliwością i rzeczywistością. Ta historia wolna jest od pustej niedojrzałości, robienia sobie na złość czy infantylnych uczuć — wszystko jest mocne, wyraziste i pełne niewidzialnych dla innych kolorów.
Czytanie “Koloru rzeczy niewidzialnych” było zarazem piękne i bolesne. Lubię od czasu do czasu pogrążyć się w lekturze, która dzięki swojej delikatności obnaża tak wiele, wiele pięknych, smutnych i bolesnych rzeczy. Historia tej dwójki to może urywki z ich życia, fragmenty wspólnej przeszłości, ale to jest po prostu piękne, słodko-gorzkie, być może dla niektórych zbyt prawdziwe.
Z całego serca polecam. Tylko uzbrójcie się w chusteczki. Zdecydowanie będzie to jedna z najlepszych książek tego roku, a twórczość autorki jest moim tegorocznym odkryciem ❤️
współpraca z Wydawnictwem Papierowe Serca