Już w zeszłym roku poznałam i pokochałam twórczość Broadbent. Po zakończeniu Córki niczyich światów nie mogłam się doczekać kontynuacji… i kompletnie mnie zaskoczyła.
Autorka, tym razem, nie tylko przeszła samą siebie, ale i odsłoniła nową część wykreowanego świata. Bohaterowie wracają z jednej bitwy, by wziąć udział w walce o koronę. Ku mojemu zdziwieniu Broadbent skupiła się nie na wojnie, lecz na emocjach i relacjach, co nadało historii wyjątkowy charakter.
Poznajemy też nową rasę – feyów, zdecydowanie elfopodobne istoty. Ich świat przybliża nam Aefe, nowa narratorka, której postać mocno mnie zaskoczyła.
Tisannah i Max… ich relacja staje się głębsza, poważniejsza. Uwielbiam ich! Max pokazuje swoją wrażliwość i przekonania, a na Tisannah spada ogromna moc, odpowiedzialność i poczucie winy. Świetnie poprowadzona postać, choć trudno patrzeć na to, ile bólu musi udźwignąć. Wzbudza to jednak silne emocje i pozwala przeżywać książkę na wielu poziomach.
Nie wierzcie w zapewnienia, że to nie romanstasy – zdecydowanie nim jest. Wątek romantyczny jest piękny i wciągający, nie tylko w aspekcie fizycznym, ale również duchowym: więź, tęsknota, oddanie i wielka miłość.
Nie rozumiem tylko, gdzie inni znaleźli momenty na łzy. Czekałam do końca i ani razu nie zwilgotniały mi oczy – to mnie szczerze zaintrygowało.
Przyznam, że do połowy czytało mi się nie najlepiej, nie mogłam się wciągnąć. Zastanawiałam się, czemu autorka nie skupia się na bitwach i zwycięstwach, ale później to zrozumiałam. Druga połowa minęła błyskawicznie, a kolejne rozdziały zaskakiwały mnie coraz bardziej.
Bardzo polecam – niesamowita przygoda, bohaterowie i emocje!
Córka niczyich światów | Dzieci upadłych bogów | Mother of...
Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Hype
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz