wtorek, maja 20, 2025

HIACYNT | Katarzyna Tkaczyk

  


„Hiacynt” Katarzyna Tkaczyk, Wyd. Nyks 2025


Jedną z moich miłości i naprawdę przedziwnych zainteresowań jest starożytna Grecja — zwłaszcza jej kultura. Dlatego jeszcze się nie zdarzyło, żebym odmówiła sięgnięcia po retelling jednego z najbardziej interesujących mitów.

Malutkim problemem mógł być fakt, że znam pierwowzór i wiedziałam, jakie będzie zakończenie (jeśli nie znacie, to nie szukajcie), ale tak to już bywa z retellingami — nie zaskakuje nas fabuła, lecz jej forma i przekaz. A przy okazji — to jedna z najbardziej poruszających historii, a retelling wydał mi się idealnym przypomnieniem tej opowieści.

Nie ukrywam, że od samego początku chciałam dorwać ją w swoje ręce. Nie byłoby możliwe, żebym nie sprawdziła współczesnej wizji starożytnego mitu — i to jeszcze w wykonaniu rodzimej autorki. Od razu mówię, że się nie rozczarowałam i uważam ją za bardzo dobrą, choć z kilkoma niuansami.

Autorka osadza akcję książki we współczesnym świecie, więc musi dostosować bogów do nowoczesnych technologii. Wykreowanie tła wyszło całkiem nieźle, choć pojawiło się kilka ciekawych wątków, które mogłyby być bardziej rozwinięte. Nie jest też tak, że nie zostało powiedziane to, co musiało, ale jednak — jako fanka fantastyki — wolałabym, żeby pewne rzeczy były bardziej pieczołowicie wyjaśnione.

Warto również zauważyć, że w książce sztuka odgrywa znaczącą rolę, co jest piękne i bardzo poruszające, zwłaszcza ze strony Hiacynta. Jego dywagacje z Apollonem na ten temat są bardzo istotne i w pewien sposób traktują o ulotności, ale też wieczności.

Człowiek to najwyższa forma sztuki, a ciało ludzkie jest jak blok marmuru [...] Podobnie jak jego duch. Wymaga uważnej obróbki, ale efekt może być piękny. Powinien być piękny.

Jeśli chodzi o bohaterów, mamy ogólnie trzy perspektywy: Hiacynta, Apollona oraz Zefira. Jeden śmiertelnik i dwóch bogów. Nie będę pisać, że to ciekawe połączenie, bo na to wpadli już Grecy, ale naprawdę nie mam się do czego przyczepić. Autorka poruszyła kwestie ambicji, szarej codzienności i życia w martwym punkcie, co naprawdę było ważne (tylko szkoda, że normalnie nikt nie spotyka boga na swojej drodze, by mu pomógł).

Początkowo zabrakło mi chemii między bohaterami, chociaż pod koniec zaczęłam rozumieć, że to nie był zamysł (tak myślę — może nadinterpretuję). To historia o wielkiej miłości, ale też wielkim cierpieniu. I rzeczywiście — kilka łez mi uciekło.

Jeśli chodzi o język, to nie mam się do czego przyczepić — może z wyjątkiem przypisów od redakcji, których sensu z logicznego punktu widzenia do końca nie rozumiałam. Ale oczywiście nie wpłynęło to na moją ocenę.

Dla takiego nerda jak ja — ale też uśpionej humanistki — cudowne było to, że autorka pokusiła się o wplecenie języka greckiego (oryginalne zapisy wraz z tłumaczeniem) w wypowiedzi Apollona 😍 To mnie kupiło!

Jeśli lubicie retellingi, to Hiacynt jest obowiązkowy. Bardzo się cieszę, że polska autorka dołożyła swoją cegiełkę do retellingów mitów i mam nadzieję, że odniesie z tą książką same sukcesy — naprawdę nie ma się czego wstydzić.

Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Nyks!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © Wąchając książki , Blogger