Nie będę prawiła banałów w stylu, że się nie spodziewałam, jakie to będzie dobre, bo wiedziałam, że się nie zawiodę (jak dziwnym trafem przy żadnym romantasy z tego Wydawnictwa).
Tym razem dostałam coś dla mnie nowego, czyli gotyckie romantasy podszyte nutą grozy. I żeby nie było, były wydarzenia, od których przechodziły mnie dreszcze strachu, ale jak najbardziej historia ta pozostaje romantasy w najlepszych tego słowa znaczeniu
Świat jest bardzo rozbudowany, a nazewnictwo początkowo budziło we mnie lekkie przerażenie, czy to w ogóle ogarnę (słowniczek jest mocno skrupulatny). Przyznam, że nie zawsze w pełni ogarniałam nomenklaturę świata, ale nie pozwoliłam, żeby zniszczyło mi to frajdę z lektury, bo w końcu zawsze mogłam sobie zerknąć do ściągi. Wracając do kreacji i atmosfery, to jest mroczna, gęsta i pochłaniająca — coś, czego w 100% oczekiwałam. Chociaż bywają momenty rozluźnienia czy uniesienia, to zawsze gdzieś tam ten gotycki klimat utrzymuje się w tle, co nadaje świetną atmosferę.
Świat Intryguje, zwłaszcza rasy w nim zamieszkałe. Sam motyw bogów jest jednym z ciekawych i mocniejszych, jeśli już kierujemy się w tę część fantasy w “romantasy”. Mamy intrygi polityczne, drobne niuanse, niedopowiedzenia, kłamstwa i walkę o spaczoną sprawiedliwość, ale też sporo brutalności (choć na mnie ona nie robiła większego wrażenia, oprócz kilku wydarzeń), ale myślę, że warto o tym wspomnieć. Nie zapominajmy o tym, że to również “dark”, czyli jest mrocznie, złowrogo i brutalnie.
Bohaterowie są świetni, z bolesną i mroczną przeszłością. Nie będę ukrywać, że jedną z dwóch najlepszych postaci okazała się główna bohaterka, która była nie tylko silna, inteligentna i zabawna, ale również była głosem feminizmu, poddawała w wątpliwość siłę i sens patriarchalnego społeczeństwa, w którym żyła — autorce udało się zatrzeć tę niewidzialną, lecz trudną granicę między klimatem średniowiecza, a nowoczesnymi poglądami tak, aby zostało to nadal w pełni smaku i nie trąciło wymuszonymi przesłaniami.
Wątek romantyczny… cóż był naprawdę cudowny. Nie ma tutaj klasycznego enemies to lovers, bo bohaterowie czują do siebie bardziej niechęć, chociaż to może też zbyt duże słowo, ale na pewno nie są wrogami. Jest dużo napięcia, powłóczystych spojrzeń, dogryzania — czyli slow burn, ale nadal bardzo dobre i takie jak lubię. Zdecydowanie sceny zbliżeń są dla dorosłego czytelnika i trzeba mieć tę świadomość, że są dość specyficzne.
Ja ze swojej strony szczerze ją polecam. Ma moje ulubione motywy, za którymi od lat szaleję, ale też niepowtarzalny klimat i masę potworów, które są mieszanką postaci rodem z przerażających legend. Wśród tej dusznej atmosfery kryją się również zabawne sytuacje, czasem humor 15-latka (uwielbiam!) i masa fantastycznych intryg, które są podwaliną całej historii.
współpraca reklamowa z Wydawnictwem Hype


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz