Nie wiem, czy ja gdzieś pominęłam wzmiankę, że ta historia jest o II pokoleniu “A z popiołów zrodzi się ogień”, ale kiedy się zorientowałam, to doznałam niemałego szoku (zwłaszcza, że jeszcze nie skończyłam poprzedniej serii). Jak możecie się domyśleć, skoro to jest ten sam świat, dwie dekady później, bez spoilerów się nie obędzie, ale jeśli nie czytaliście debiutu Tahir, to się nie przejmujcie, bo pod względem technicznym wszystko jest jak najbardziej zrozumiałe.
Tym razem autorka serwuje nam romantasy i, jako wielka fanka jej wcześniejszej serii, byłam totalnie zachwycona, ponieważ znowu mogłam spotkać ukochanych bohaterów (w tym Eliasa), a do tego fabuła osadzona jest w moim ukochanym gatunku – romantasy. Naturalnie byłam w siódmym niebie!
Autorka ponownie funduje nam nie tylko lawinę emocji i świetnie poprowadzony wątek romantyczny, ale też pokazuje trudy wojny, władzy, fanatyzmu oraz zgubnej ambicji, która potrafi wypalić duszę niczym kwas. Wszystko uwielbiam, więc mogę zabrzmieć lekko stronniczo.
Mamy 3 głównych narratorów: Quila, Sirshę i Aiz, oraz jeszcze trzech bohaterów (bardziej lub mniej istotnych): Cero, Areila i Sufiyana, a reszta to znajome twarze z poprzedniej serii (nadal nie lubię Heleny, pomimo upływu 20 lat nic się nie zmieniło). Powiedzmy sobie szczerze i bez ogródek, że Quil jest cudowny, Sirsha zabawna, silna i ogólnie jest w typie mojej ulubionej żeńskiej postaci, a Aiz… nie będę Wam psuć niespodzianki, ale powiem tylko: mózg na ścianie.
Mamy tutaj pełen przekrój miłości: pierwszą, braterską, rodzicielską, romantyczną, ale też dużo mroczniejszy emocji: nienawiść, zazdrość, manipulację, ogrom bólu i cierpienia. Niemniej byłam zaskoczona, że autorka pokusiła się o romantasy, i to tak świetnie rozwinięte (od niechęci do miłości, fałszywe zaręczyny, motyw „tylko jedno łóżko”), bez nadmiernej fizyczności, ale za to z chemią jak ta lala!
Nie wiedziałam, że na nią czekam, dopóki nie zaczęłam jej czytać. Lektura to czysta poezja, wręcz ją pochłaniałam. Było tyle plot twistów, że głowa mała; stale czułam się zahipnotyzowana akcją, postępowaniem bohaterów oraz ich relacjami, które dzięki motywowi found family wywołały u mnie wręcz ekstazę i natychmiastową potrzebę kontynuacji (z jednej strony cieszę się, że to dylogia – historia zostanie domknięta w kolejnym tomie – ale z drugiej żałuję, że tak krótko będę mogła towarzyszyć tym bohaterom.)!
Czy polecam? Jak mogłabym nie? Ta historia jest wszystkim, co mogłam sobie tylko wymarzyć, i czymś jeszcze lepszym. Uwielbiam opowieści o drugim pokoleniu lub innych bohaterach w tym samym uniwersum, więc nie mogłam jej nie pokochać. Autorka jednak przeszła samą siebie – dała mi więcej, niż się spodziewałam, i dosłownie odebrała mi mowę.
współpraca reklamowa z Wydawnictwem WeNeedYA!


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz