Spójrz mi w oczy, Audrey
Sophia Kinsella
Tytuł oryginału: Finding Audrey
Wydawnictwo: Media Rodzina
Seria: -
Rok wydania: 2016
★★★★★★★☆☆☆
Temat powieści YA jest dla mnie ostatnio bardzo trudny. Nie mam ochoty na ich czytanie, a jak już po coś sięgnę, to okazuje się, że jest niewystarczające, przewidywalne i najzwyczajniej w świecie nudne. I z podobnym, choć nieco łagodniejszym, nastawieniem podeszłam do Spójrz mi w oczy, Audrey. Nie jestem z siebie dumna, ponieważ wiem, że taka postawa nie sprzyja poznawaniu historii, jednak jestem zadowolona z powieści Kinselli, która mimo wszystko przekonała mnie, że dla tego gatunku nie jest jeszcze wszystko stracone.
Spójrz mi w oczy, Audrey porusza bardzo ważny temat, chociaż kluczowym słowem jest porusza, ponieważ autorka nie skupia się na przyczynie, a raczej rezultacie, więc moim zdaniem jest to trochę spłycone. Chociaż nie mogę wiele wymagać od czternastoletniej bohaterki i nie narzekam, ponieważ świetnie się bawiłam, to ten drobny niuans nie daje mi spokoju. Poza tym Kinsella świetnie pokazała relacje między dziećmi a rodzicami, to jak to w rzeczywistości wygląda i tym, jak niektóre sprawy zostają wyolbrzymione.
Audrey jest chora - poważnie, ale w sensie psychicznym. Szczerze mówiąc, takie podejście bardzo mi się spodobało, było oryginalne w swojej nieoryginalności. Dziewczyna jest świetna, barwna. Wiadomo, doświadczenia czynią nas bardziej dojrzałymi, ale jednak dla mnie Auds była zbyt dorosła jak na swój wiek. Zdaję sobie sprawę, że autorka wyolbrzymiła kilka jej cech, lecz nie mogę nic poradzić na to, że nie daje mi to spokoju, odkąd zamknęłam książkę.
Rodzina, którą przedstawiono w powieści, jest niezwykła. Mama Audrey bardzo mnie irytowała, ale szanuję jej kreację, ponieważ nie łatwo jest stworzyć postać o tak denerwującym usposobieniu. Tata Audrey wygrywa wszystko, ponieważ tak zabawnej postaci, a przy okazji tak rzadko pojawiającej się na głównej scenie, jest naprawdę niewiele. Frank, straszy brat, był bardzo dobrym bohaterem, wraz z ojcem byli najlepsi. No i Linus, którego relacja z Audrey jest tak bardzo słodka i urocza, a również nie za bardzo realna, co jednak nieszczególnie mi przeszkadzało.
Powieść utrzymana jest w naprawę lekkim tonie. Bardzo przyjemnym zabiegiem jest bezpośrednie zwracanie się narratora do czytelnika, co daje uczucie ciągłego uczestniczenia w fabule. Spójrz mi w oczy, Audrey jest dla młodszego grona odbiorów. Czytelnik szukający bohaterów, którzy wchodzą w okres dojrzewania, poznają czym jest życie, będzie zachwycony, ale starsi odbiorcy mogą się odprężyć i dużo śmiać.