„Łowczyni z Ciernistego lasu” („The Huntress of Thornbeck Forest”)
Melanie Dickerson, wyd. Dreams 2017
★★★☆☆☆☆☆☆☆
„Łowczyni z Ciernistego lasu” miała być powieścią w klimatach
średniowiecznych polowań, sukien i wsi. Takich założeń dokonałam po
przeczytaniu opisu książki i nastawieniu się na jakąś rezolutną historię o
zakazanej miłości, sile uczucia i dwójce młodych ludzi, którzy muszą walczyć o
siebie, ale również swoje przekonania. Nie chciałabym zostać źle zrozumiana:
nie jest to książka wysokich lotów, chociaż ma ogromny potencjał.
Powieść ta ma tak niezliczenie
wiele wad, że chyba nie jestem w stanie omówić ich wszystkich. Jednak chyba
najbardziej rzucającymi się w oczy niuansami są dialogi i praktycznie brak
opisów, które nakreśliłyby jakoś sytuacje. Rozmowy między bohaterami były
nudne, papierowe i w ogóle nie trzymające się siebie. Ciągle powtarzane było to
samo, a postaci zachowywały się jak małe dzieci.
Jednak apogeum mojego
zniesmaczenia była Odette. Być może to nic dziwnego, że nie zapałałam miłością
czy sympatią do tej bohaterki, ale jej kreacja odstraszała mnie z każdą kolejną
stroną. Dickerson stworzyła postać idealną, piękną, inteligentną, odważną i w
ogóle najwspanialszą na całym bożym świecie, choć tak naprawdę były to tylko
puste słowa. Do tego była żeńskim odpowiednikiem Robin Hooda, nie mającym wad i
żadnych złych stron swojej nieskazitelnej duszy. A jeśli zdarzyło się, że
zrobiła coś źle, to momentalnie wszystko zostało wyjaśnione, żeby wybielić jej postępek.
Nie, po prostu nie trawię takich bohaterów.
Jak dla mnie Jorgen zbyt łatwo
dał się ponieść emocjom. W końcu zajmował całkiem poważne stanowisko i nagle
trach!, spotkał piękną, inteligentną, odważną dziewczynę i niemal zapomniał, co
miał robić. Świetnie? Nie bardzo. Ale jakoś się trzymałam, w końcu był o wiele
lepszy niż główna bohaterka. Co nie znaczy, że nadal nie był papierowy i zbyt
naiwnie stworzony, żeby być chociaż podwaliną dla akcji czy samej powieści.
Myślę, że jedynym słowem, lecz
zdecydowanie za ostrym, jest: absurd.
Właśnie tym była dla mnie ta powieść. Nikła obecność opisów, chociaż sama nie
przepadam, kiedy ciągną się przez kilka stron, więc to coś znaczy. Dialogi są
pozbawione sensu, nie wspominając już o samym procesie myślowym bohaterów, co
ugodziło mnie chyba najbardziej. Czytelnicy, którzy nie przepadają za
skomplikowaną fabułą, szalejącą akcją śmiało mogą rozważyć lekturę „Łowczyni z Ciernistego lasu”.