„Dalekie Pawilony”
(„The
Far Pavilions”) Mary
Margaret Kaye, wyd. Poznańskie 2018
★★★★★★★★★★
Czteroletni Ash w
tragicznych okolicznościach zostaje osierocony i trafia pod opiekę
hinduski. Zostaje przez nią wychowany jako jej syn, lecz niedługo
po tym dowiaduje się prawdy o swoim pochodzeniu i wyrusza ku swojemu
przeznaczeniu. Kiedy po latach wraca do kraju, który uważa za swój
dom i swoje miejsce, doświadcza bolesnych rozczarowań, bliskich
przyjaźni i wielkiej miłości, a także ogromnych niebezpieczeństw.
Jednak do kogo należy Ashton Pelham-Martyn – Wschodu czy Zachodu?
Myślałam, że bardzo
łatwo będzie mi pisać o „Dalekich Pawilonach”. W głowie
miałam już ułożone pierwsze słowa i po zakończeniu wszystko się
rozbiło, a moja głowa świeci pustkami. Właściwie to, kiedy tylko
wypowiem na głos tytuł to w oczach pojawiają się łzy. To właśnie
zakończenie podziałało na mnie tak bardzo, że nie byłam w stanie
obudzić się z letargu.
Przede wszystkim
spodziewałam się lektury dosyć ciężkiej, w końcu tylko to
kojarzy mi się ze słowem „klasyka”. Jednak ta historia to coś
znacznie więcej, ona żyje na kartkach, między okładkami. To jak
szybko czyta się tą powieść, jak bardzo się w nią wciąga i
przeżywa, trudne jest do opisania. Ciężko mi samej uwierzyć, że
to już koniec i czuję ciągły, uciążliwe uczucie powrotu i
przeczytania tego jeszcze raz. Czasem mam wrażenie, że to nie tylko
była fikcja i Ashton Pelham-Martyn istniał naprawdę.
W tym roku „Dalekie
Pawilony” zostały ponownie wydane w Polsce, tym razem w wersji
dwutomowej. Zdecydowałam, że najlepszym rozwiązaniem jest
napisanie o nich, jak o jednej powieści, jak w przypadku oryginału.
Nie da się nie zauważyć, że nowe wydanie kusi pięknymi
okładkami, które majestatycznie w bajecznych kolorach przedstawiają
tytułowe Dalekie Pawilony.
Nie wiem, czy tak
naprawdę mogę w jakiś sposób przedstawić bohaterów. Czuję się,
że czegokolwiek nie napiszę, nie odda to w pełni ich złożonych
charakterów, a przy okazji może również zatrzeć ich pierwotne
wrażenie. Kaye przede wszystkim przedstawiła historię człowieka,
który posiada podwójną naturę. Ashton Pelham-Martyn jest
żołnierzem, który musi być lojalny, ale nie potrafi być obojętny
na niesprawiedliwość. Tak można krótko opisać tego cudownego
bohatera.
Oczywiście w książce
jest mnóstwo postaci, które są bliższe Ashowi, ale również
takie, które po prostu są, ale wszystkie znacząco wpływają na
losy głównego bohatera. Autorka w świetny sposób wykorzystuje to
co przydarza się innym, co mniej lub bardziej kształtuje książkową
teraźniejszość, przedstawia ją w różnym świetle, tak samo w
przypadku zachowania innych ludzi.
„Dalekie Pawilony”
aż kipią od emocji, tych słabszych i silniejszych. Przez całą
powieść nastrój zmienia się, od wzruszenia do złości, poprzez
radość i smutek. Autorka w głównej mierze porusza temat wojny,
jej niesprawiedliwości i ułomności ludzkiej, ale również w
piękny sposób maluje sprawiedliwość wobec świata oraz miłość
do Indii i Andżuli głównego bohatera. Ashton ukazany jest jako
człowiek z krwi i kości, ma swoje słabości, niedoskonałości,
nie zostaje wybielony czy wywyższony w żaden sposób. Niezwykle
trójwymiarowy bohater o głębokim i złożonym charakterze.
Powieść napisana
została pięknie, krajobrazy opisane zostały bardzo soczyście i
bogato. Niespodziewanie zapragnęłam odwiedzić Indie śladami
bohaterów. Fabuła przepełniona jest wartką akcją, intrygami i
niebezpieczeństwami. Mnie osobiście powieść zachwyciła i
powaliła na kolana. Płakałam, śmiałam się i przeżywałam
wszystko bardzo intensywnie. Oto, proszę Państwa, książka mojego
życia.
ZA
MOŻLIWOŚĆ PRZECZYTANIA DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU POZNAŃSKIEMU!