Okej, powiedzmy sobie szczerze: od samego początku wiedziałam, że to będzie genialne, i nawet przez sekundę nie wahałam się, by sięgnąć po tę książkę (a to naprawdę rzadko mi się zdarza).
Czy autorka mnie zniszczyła? Zdecydowanie tak! Kompletnie nie spodziewałam się takiego zakończenia ani tak potężnej dawki emocji.
Ostatnie pięćdziesiąt stron czytałam niemal z zamkniętymi oczami, powtarzając w kółko „nie, nie, nie”. Polały się łzy, a ja musiałam robić milion przerw, bo emocje przytłoczyły mnie do granic możliwości.
Ale do brzegu… Powrót do tego świata był absolutnie cudowny. Zapomniałam już, jak bardzo go kocham, jak wspaniali są bohaterowie i jak niesamowita jest Valea. W „Winie i grzechu” wracamy do znanej nam krainy, ale tym razem w zupełnie innej rzeczywistości – rzeczywistości w0jny i tyr_anii. Woolf mistrzowsko oddała grozę tej sytuacji, istotę sojuszy i prostotę ludzkiej duszy, a jednocześnie pięknie ukazała odwagę, miłość, przyjaźń i siłę.
Valea to jedna z moich ukochanych bohaterek literackich. Nie jest żadną super-wojowniczką, nie posiada niezwykłych mocy, ale jest ludzka – ma słabości, a czasami wszystko ją przerasta. Podejmuje nierozsądne decyzje, kierując się emocjami, ale właśnie za tę autentyczność ją uwielbiam. Jest barwna, pełna życia, gotowa zrobić wszystko dla bliskich, choć czasem pokłada w ludziach zbyt duże zaufanie (ale w końcu wychowała się w wierze wiccan – nie można jej za to winić).
Większość drugoplanowych bohaterów powraca, dzięki czemu poczułam się, jakbym wróciła do domu. Pojawiają się też nowi sojusznicy, ale i nowi wrogowie (albo psychopaci – co kto woli). Każda postać po jasnej stronie mocy została świetnie wykreowana (złole również), a relacje między przyjaciółmi i sprzymierzeńcami przepełnione są oddaniem oraz iskrzącymi dialogami.
Jednak ten tom jest zdecydowanie poważniejszy, momentami wręcz brutalny (zakończenie… to było po prostu niewyobrażalne). Widać, jak Valea dojrzała – od wydarzeń „Znak i omen” minęły dwa lata – i dla mnie to największy prezent, bo uwielbiam, gdy bohaterowie przechodzą realną przemianę.
Jest też wątek romantyczny – piękny i jednocześnie bolesny. Nikolai… moje światełko w tunelu. 💙 Relacja między bohaterami jest pełna napięcia – po upływie tylu lat nie wiedzą, czy mogą sobie zaufać, a ich uczucie przypomina stąpanie po cienkim lodzie.
Przepłynęłam przez tę powieść, choć starałam się ją dawkować. Kocham tę żywą narrację, którą cechują książki Marah Woolf – nieoczekiwane zwroty akcji, przemyślenia pełne miłości i dobroci, ale także zderzenie z brutalną rzeczywistością i ciężarem dziedzictwa. Valea to bohaterka, której naprawdę ze świecą szukać w literaturze – nieidealna, ale inteligentna, ucząca się na własnych błędach, pełna życia.
Z całego serca polecam! Jedna trylogia Woolf już trafiła na moją listę ulubionych („Trzy czarownice” – 2 i 3 tom to jedne z najlepszych książek 2022 roku), a teraz druga seria zaczyna się tam wygodnie mościć.
Bez wahania sięgam i będę sięgać po kolejne książki tej autorki – i z równie wielką pasją będę je polecać! 💙
Znak i omen | Wina i grzech | Zemsta i ogień