„Sztylet i płomień” Catherine Doyle, przekład Zuzanna Byczek, Wyd. Jaguar 2025
“Sztylet i płomień” to jednocześnie historia, jakich mamy wiele na rynku (a może ja już czuję przesyt motywem enemies to lovers? 🙀), ale z drugiej – jest czymś zupełnie nowym. To ten typ powieści, który znamy, kochamy i cenimy.
Świat wykreowany przez autorkę opiera się na Mroku – tajemniczej substancji – dwóch Zakonach, które ze sobą rywalizują, ale jednocześnie nie wchodzą sobie w drogę, oraz enemies to lovers w typie „Romea i Julii”. I w pewnych kwestiach rzeczywiście książka jest schematyczna, ale myślę, że nie da się tych schematów obejść – za to zabawa jest przednia, ponieważ bohaterowie potrafią zaskoczyć!
Sera jest bohaterką nieidealną. I podobało mi się szalenie to, że autorka nie zrobiła z niej nie wiadomo jakiej badass, ale potrafiła przyznać wprost, że się boi, drży ze strachu itp. Naprawdę jej kreacja mnie urzekła – zwłaszcza zadziorność i cięte riposty, którymi częstowała Ransoma. Swoją drogą, koleś jest naprawdę urzekający i w sumie mogę z całą pewnością stwierdzić, że autorka zakończeniem tylko zaostrzyła apetyt na kontynuację.
Mamy również zacny motyw enemies to lovers, który zaostrza się poprzez wzajemną fascynację i ciekawość. Naprawdę autorka świetnie to zrobiła, zaznaczając wyraźnie (i dobrze), że bohaterowie byli wrogami – i to przeświadczenie nie opuściło ich prawie do końca.
Jak już się wkręciłam, to nie mogłam przestać czytać. Rzucałam przekleństwami, wygrażałam bohaterom, śmiałam się w głos i chichotałam jak nastolatka. Plusem, niewątpliwym, jest to, że nie jest to do końca takie stricte YA, gdzie bohaterowie pogrążają się na połowę książki w nastoletnich dramatach.
Współpraca reklamowa z Wydawnictwem Jaguar!
W serii:
Sztylet i płomień | The Rebel and the Rose
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz