W pierwszej kolejności zauroczyła mnie piękna okładka, w drugiej — zapowiedź klimatu dark academii, a w trzeciej — inspiracja mitologią słowiańską, bo chociaż znam ją najsłabiej, to nigdy jej nie odmówię.
Mamy szkołę, mamy klimat, mamy ciekawych bohaterów i mamy polskie realia, co często wzbudzało u mnie uśmiech na twarzy (o dziwo!). System magiczny oparty jest na trzech władających magią: wiedźmach, czarodziejkach i łowcach, którzy mogą czarować, ale też posiadają wrodzone zdolności. Uważam, że autorce naprawdę dobrze i przekonująco to wyszło — a fakt, że wszystko zgrabnie połączyła z magiczną szkołą (niczym Hogwart czy Scholomance) w jedno, dodatkowo wzbudził moją nostalgię.
Kania (jak grzyb) szybko stała się mi bliską bohaterką. Chociaż zdecydowanie można ją nazwać introwertyczką, to nie była typem szarej myszki (dziękuję bogom, że ten motyw odszedł do lamusa). Była zadziorna, zabawna i sarkastyczna, potrafiła też myśleć i nie dawała sobie w kaszę dmuchać. Poznajemy jeszcze kilku bohaterów, którzy mniej lub bardziej wpływają na akcję, ale jedno mogę powiedzieć od razu: Olek skradł moje serce!
Ciężko mi określić, czy jest to YA, czy może już zahacza nieco wyżej. Jest to na pewno historia z wątkiem zagadki kryminalnej oraz romantycznym, co naprawdę dobrze współgra. Mamy zakazaną miłość, enemies to lovers, slow burn i motyw kiełkującego found family. Jak dla mnie wszystko jest na swoim miejscu i naprawdę jestem pod wrażeniem.
Duży plus za liczne nawiązania do HP, które kocham i przy których naprawdę nie mogłam ukryć uśmiechu — zawsze w punkt.
Naprawdę kawał dobrej, solidnej polskiej fantastyki z motywem mitologii słowiańskiej i szkoły magii. W końcu mamy swojego Harry’ego Pottera, tylko że w spódnicy i z imieniem jak grzyb.
współpraca reklamowa Wydawnictwo Nyks


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz