Na początek wyjaśnijmy sobie: kto nie zna i czego oraz co chwali.
Post poświęciłam książkom pisarzy vel moich ziomali (Europejczyków) i powieści, które wchodzą na rynek spod ich pióra. A my, Polacy, kim do cholery jesteśmy? Do napisania posta zmotywowała mnie Salla Simukka - fińska autorka, której dwie powieści zrecenzowałam na moim przeuroczym, blogu.
I co? Śmiechu warte, żadnego komentarza, nie chodzi mi o laury, ale mimo wchodzenia w treść, nikt nawet nie napisał: Co za shit, przecież nikt tego nie przeczyta albo kocham kryminały, przecież to świeży powiew w literaturze młodzieżowej. Owszem, jestem niemiła (bo ruda - info potwierdzone).
Weźmy na przykład niemieckie autorki: Marie Lucas, Kerstin Gier, Eva Voller. Jasne, Trylogia czasu, to dość znane powieści, ale gdzie te BUM! TRACH! MUSZĘ TO MIEĆ? Nie ma, a dlaczego amerykańscy pisarze mają wokół siebie taki szum jak w ulu (biologiczny sucharek). Nawet najgorsza autorka, najgorszy autor - nie ważne z czym piszący delikwent się mierzy i tak mu coś nie wychodzi - ale jego książki dostają miano bestsellerów (cała seria After).
Nie jestem przeciwna Amerykanom. Skąd, przecież jest kilka autorów, których całuję po stopach, ale są też kompletne dna, których książki doprowadzają mnie do szewskiej pasji lub opłakuję ich treść (Piękna katastrofa, której recenzja nawet nie powstała, bo książka rozwaliła mnie swoją głupotą i beznadziejnością).
Może przypatrzymy się jeszcze Joss Stirling, brytyjskiej autorce sagi o braciach Benedictach, której recenzję niedawno napisałam. Również zauważyłam na swoim przeuroczym blogu, że nikt nie komentuje, na lubimyczytac.pl też jakoś mało słychu i widu, a widzę jak blogerzy czekają.
Przecież autorzy, których wymieniłam, piszą dobrze, ciekawie, z humorem, ale my, jako ludzie, młodzież, nie chcemy tego czytać, promować i takie tam inne zabiegi, żeby nieczytający zaczęli sięgać po książki. Ja rozumiem, że większość moich wypocin jest nie do przełknięcia, a błędy interpunkcyjne robię takie, że pewnie zastanawiacie się czy w ogóle skończyłam podstawówkę. Skończyłam, możecie mi wierzyć. Nie jestem też żadną wielką recenzentką, daleko mi do osób, których fragmenty recenzji pojawiają się w książkach, ale to jest moje marzenie - ale cii, bo się nie spełni.
Jak na razie, celem mojego jestestwa jest: przekonać nieczytających do czytania. Bum! Nie no, nie jestem nawet przeciętna, ale każdemu wolno pomarzyć. Pożyjemy zobaczymy, no chyba, że umrzemy - to wtedy nie.
PS Proszę bez hejtów, jestem niemiła i trochę żałosna. :)
PS 2 Czy ktoś byłby tak uprzemy i napisał, czy nie ma problemu z dodawaniem komentarzy na bloga? Od znajomej dowiedziałam się, że kilka razy nie dodało jej komentarza, więc z ciekawości pytam.
Podejrzewam, że jest to spowodowane małą popularnością blogów książkowych. Ludzie nie chcą czytać recenzji czegoś czego nie lubią, nie znają (choćby z Internetu czy od znajomych) i co nie jest modne :D Oczywiście nie wszyscy, ale zdecydowana większość. Blogi książkowe mają swoich czytelników w autorach blogów książkowych ( tak mi się wydaje). Sama to zaobserwowałam u mnie, mam posty o kosmetykach, a ostatnio dodałam o książkach... no i... jeden komentarz i to taki że szkoda gadać :D
OdpowiedzUsuńRzeczywiście, jak dla mnie - raczkującego recenzenta, to właśnie najwięcej "kolegów po fachu" zagląda i komentuje, ale przecież nie o to chodzi. Naszym celem jest dotrzeć do jak największej liczby odbiorców, ale świata nie zmienię. Chodzi głównie o pisarzy z Europy, którzy wcale nie odstają od reszty świata.
UsuńFakt. Szkoda, że nie doceniamy nieznanych autorów. Ale nie ma się czym łamać, tylko czytać to co nam się podoba i co nas kręci. Najgorsze to robić coś na siłę i pod innych. :)
OdpowiedzUsuńAle właśnie chodzi o to, że robimy to co nakazują nam odgórnie, np. wydawnictwa. Nie słuchamy opinii czytelników, tylko tą, która nic nie znaczy, ponieważ wydawnictwo wybierze tylko te pochlebiające danej powieści. Najlepiej znaleźć recenzenta (w Polsce) obytego w powieści wszelakiej maści i wtedy dowiedzieć się czy warto. :)
UsuńNie wszyscy czytają to, co narzuca im społeczeństwo. W moim przypadku sama decyduję o tym, co w danej chwili będę czytać. Nienawidzę, jak ktoś narzuca mi co mam robić (a tym bardziej czytać). A wydawnictwa raczej proponują, a nie zmuszają (przynajmniej ja na takie nie natrafiłam – dzięki Bogu!) Wydaje mi się, że nie szukać obytego recenzenta (bo mamy ich ostatnio multum), ale czytać wiele opinii danej książki, by się do niej przekonać (lub nie).
UsuńPrzyznam szczerze, polskich autorów nie czytam. Nie wiem dlaczego, tak po prostu mam. Nie to, że jestem uprzedzona. Po prostu ich książki nie wpadają mi w ręce. Natomiast właśnie ostatnio czytałam Trylogię Czasu oraz serię o Lumikki i naprawdę bardzo je polubiłam. Nie wiem w czym rzecz, ani tym bardziej jak to rozwiązać, ale poruszyłaś ważny temat. Muszę Ci powiedzieć, że świetnie piszesz. ;D Fakt, bloga masz uroczego, wręcz przeuroczego właśnie. xD A i tak, bywa że rude są wredne. xDD Ale nie przejmuj się, mamy podobne poczucie humoru, więc mi to nie przeszkadza (a ja też potrafię pokazać pazurki xD). ;)) Oby więcej takich postów. Nie możemy się przejmować. W końcu czytamy i recenzujemy dla siebie (inna sprawa, że bez odbiorców przynajmniej to drugie nie ma sensu), więc jeśli pod niektórymi postami będzie mniej komentarzy, to co z tego? Ważne, że te książki znaczą coś dla nas. :)
OdpowiedzUsuńA z komentarzami wszystko ok. ;)
UsuńDziękuję, bardzo, bardzo dziękuję! Jesteś kochana.
UsuńMam w planach wstawianie więcej postów tego typu.
Owszem, rude jest wredne, i to bardzo. :)
Jeśli ktoś pisze, że opinie/recenzje piszemy dla siebie, to okłamuje nie tylko siebie, ale także ludzi, którzy wchodzą na bloga. Fajnie jest czytać komentarze pod naszymi wypocinami, jednakże większość z nich jest nic nie znaczącymi „podziękowaniami” za to, ze odwiedziliśmy i skomentowaliśmy dany post. Tak naprawdę taki typ „czytelników” ma w dupie to, co piszemy, mają nadzieję, że my również się odwdzięczymy komentarzem i ich statystyka bloga wzrośnie.
UsuńTutaj w dużej mierze chodzi o reklamę, bo pamiętam jaki był szum na Voller właśnie. A kiedy już usiadłam do pierwszego tomu tej jakże rozchwytywanej serii myślałam, że nie do kończę bo książka była tragicznie nudna. Ale masa czyta, czytam więc i ja - przynajmniej takie podejście wyznaje wielu czytelników. Co raz częściej oddalam się właśnie w stronę nieznaną, sięgam po debiuty i - niespodzianka! - zachwalam je pod niebiosa, bo są książki rewelacyjne, wciągające i doskonałe, ale nikt po nie nie sięga i sięgać nie chce, bo - no właśnie?
OdpowiedzUsuńMasz rację. Reklama robi swoje (ale co do Voller, to się nie zgodzę :) ). Po prostu trzeba zrobić szum, żeby wszyscy myśleli, że to świat czyta, więc czytam i ja.
UsuńCo do debiutów, to są gorsze i lepsze. Czasem debiut jest wspaniały, a inne książki tegoż autora są koszmarne. Zależy, ale o europejskich autorach się nie słyszy, mimo wszystko.
„Post poświęciłam książką pisarzy…” – KSIĄŻKOM
OdpowiedzUsuńPowiem Ci dlaczego jest taki zalew Ameryki – bo odkąd zostali obalony komunizm w Polsce (jakbyś nie wiedziała, to w 1989 r.) Polacy zapragnęli czytać coś innego, niż książki z rosyjską propagandą, które były im wciskane od końca II wojny światowej. Powiem Ci tak, szum jest dlatego, bo są pieniądze. Jak nie ma pieniędzy, nie ma szumu. Ot, cala filozofia. Książka może być totalnym gniotem, ale jak jest dobrze wypromowana to ¾ społeczeństwa ją kupi, a później będzie zrażona do czytania, bo sobie pomyślą, że „jeśli takie książki są promowane, to ja wolę obejrzeć sobie jakiś film, albo posłuchać muzyki”. Mnie martwi to, że naprawdę DOBRE i WYJĄTKOWE książki mają malą promocję, bo autora/kę nie stać na zrobienie wokół swojego wyjątkowego dziecka szumu. I co mnie jeszcze smuci to niechęć Polaków do czytania swoich rodzimych autorów. Ostatnio widać wysyp debiutów: niektóre są lepsze, inne gorsze, ale trzeba dać im szansę, bo może się okazać, że wśród aktualnych „świeżaków” mamy jakieś objawienie. Ja się boję tylko tego, że ominą mnie przez brak promocji naprawdę niesamowite historie.
Nie twoje błędy interpunkcyjne są problemem, ale chaos w poście, bo trudno zrozumieć, o co konkretnie Ci chodzi. :P Skomentowałam tak, jak zrozumiałam :P