Ciemność w końcu dotarła również do Czerwonego Londynu. Jedyna i ostatnia nadzieja pokładana jest w Kellu. Ostatni antari pokonać wroga, nie dać się zabić i przy okazji uratować swój świat. W świecie gdzie magia nie jest dobra ani zła, coraz trudniej spotkać sojusznika na tyle silnego, żeby pomógł w powstrzymaniu wrogich sił ciemności. Do walki staje towarzystwo maksymalnie zróżnicowane, ale nie brakuje im odwagi, co najwyżej zdrowego rozsądku.
Nie mogę uwierzyć, że od wydania
pierwszego tomu minęły już dwa lata. Wciąż pamiętam
pierwszy tom bardzo dokładnie, emocje związane z czytaniem przygód
Kella, nowe spojrzenie na magię i oryginalny pomysł czterech Londynów. I chociaż pierwsze
wrażenie nie było zbyt powalające, to mimo wszystko przeżyłam
wspaniałe przygody. Możecie mi wierzyć na słowo, że
„Wyczarowanie światła” było świetnym zwieńczeniem trylogii,
ale również mocno pokiereszowało moje serce.
Nigdy nie ukrywałam, że wolę
wielotomowe historie, a jeszcze lepiej byłoby jakby książki były
tak grube, że czytałabym je bardzo, bardzo długo, byleby zostać
jeszcze przez chwilę z ukochanymi bohaterami. Dlatego bardzo żałuję,
że „Odcienie magii” nie są dłuższe, ale jednocześnie
zapewniam, że jest to idealnie wyważona i napisana historia, której
absolutnie nic nie brakuje i już teraz zapowiadam, że na pewno nie
jeden raz do niej wrócę.
Każda postać poznana we
wcześniejszych tomach bardzo się tutaj zmienia i ewoluuje. Nie
spodziewałam się, że polubię Lilę, z którą było mi naprawdę
ciężko. Kell, jedna z najlepszych postaci ostatnich kilku lat, to
naprawdę literacki skarb i w tym tomie pokazuje twarz, której wcześniej nie znałam, ale za to bardzo mi się spodobała. Rhy potrafiący rozładować każdą
atmosferę, ale jednoczenie spowodować jej gwałtowne napięcie do
granic możliwości, kolejny bohater, który powala na kolana. Każdy z tych charakterów, mający inne zasady
postrzegania świata i klasyfikowania ludzi, jest niezwykle barwny i
oryginalny. I nikt nie odwiedzie mnie od tego stwierdzenia.
Kilka razy złapałam się na tym, czy
też może lepiej napisać, że autorkę złapałam na tym, że
wrzucała do książki fragmenty, które na początku nie miały sensu, ale koniec
końców bardzo ładnie wybrnęła z mojej początkowej niechęci.
Nie będę ukrywać, że „Wyczarowanie światła” to lekka
lektura, ponieważ taka absolutnie nie jest. Ma ponad sześćset
stron, do tego trzeba się jak najlepiej wgryźć w fabułę, w innym
przypadku można łatwo odpaść. Tak naprawdę na tą powieść
należy zarezerwować kilka spokojnych dni, aby należycie
cieszyć się lekturą. Gorąco polecam, możliwe, że nie
znajdziecie w najbliższym czasie nic równie dobrego.
W skład serii „Odcienie
magii” wchodzą:
#1 Mroczniejszy odcieńmagii | #2 Zgromadzenie cieni | #3 Wyczarowanie światła
ZA MOŻLIWOŚĆ
PRZECZYTANIA DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU ZYSK I S-KA!