„Początek”
(„Foundation”)
Mercedes Lackey, wyd. Zysk i S-ka 2017
Mags w wyniku dziwnych wydarzeń zostaje wybrany przez magicznego konia, Towarzysza. Wyciągnięty z kopalni kamieni szlachetnych i uratowany przed niewolniczą pracą, dostaje całkiem nowe życie, chociaż nie do końca wie, na czym ma ono polegać. Udaje się do szkoły, gdzie musi nauczyć się bardzo wielu rzeczy, aby zostać Heroldem. Nie wie jednak, że na miejscu zostanie wplątany w dworskie intrygi, a przy okazji objawia się jego talent. Wszystko to jest jak grom z jasnego nieba, ale czy chłopiec sobie poradzi?
Po moich wnikliwych
poszukiwaniach, zdążyłam się zorientować, że Lackey należy w
pewnym stopniu do elity literatury fantasy. Z jednej strony bardzo
mnie to ucieszyło, ale z drugiej strony nie wiedziałam, gdzie
ustawić poprzeczkę i czy należy oczekiwać od autorki najlepszego.
Oczywiście, założenia miałam bardzo liczne, jeśli chodzi o
„Początek”, ale przez cały czas miałam na uwadze, że
jest to książka o trzynastolatku.
Bardzo się cieszę, że
sięgnęłam po „Początek”, ponieważ w pewien sposób i
za sprawą doświadczonej w tej dziedzinie autorki, mogłam poszerzyć
swoje literackie horyzonty. Jednak nie mogę opędzić się od faktu,
że niemal wszystkie powieści o dzieciach mają podobne schematy:
główny bohater jest wyjątkowy (chociaż tutaj jest to troszkę
zatarte przez różne profesje), ma dwójkę przyjaciół, musi
walczyć z nieznanym mrocznym wrogiem. To mi się nie podoba, ale
cała reszta jest na najwyższym poziomie, więc nie mogę narzekać.
Mags jest młodym
bohaterek, którego życie nie oszczędzało. I dajcie sobie spokój
z jakimikolwiek porównaniami do Pottera czy innych serii, gdzie
dziecko miało źle, bo ta postać na pewno to przebije, gwarantuję.
To dziwne ponieważ nadal mam wrażenie, że nie do końca poznałam
jego charakter. Chłopiec jest bardzo lojalny i odważny, ale
jednocześnie boi się i podąża za instynktem, który nabył przez
lata pracowania w kopalni.
Pierwszy tom jest
wprowadzeniem do uniwersum, które, jak się dowiedziałam, liczy
kilka serii, ale wyjątkowo nie narzekam, ponieważ czasem się
zdarza, że autorzy tego nie robią i później człowiek siedzi i
patrzy na wydarzenia, ale nic nie rozumie. Zresztą autorka tak
dobrze to robi, zabawnie i mądrze, że nie sposób narzekać. Tak
naprawdę, to nie mam najmniejszych powodów do narzekania, ponieważ
ciężko mi na razie określić sens całej historii, gdzie dostajemy
tylko mały przedsmak wszystkiego.
Bardzo spodobał mi się
motyw koni i Towarzyszy w książce Lackey. Nie będę ukrywać, że
zazwyczaj ciągnie mnie do książek właśnie z podobnymi wątkami,
w końcu jest to związane z moim życiem i od tego również zaczęła
się moja przygoda z czytaniem. Jeśli chodzi o styl, to bardzo mnie
się spodobał; jest lekki i szczery, jeśli mogę tak napisać,
autorka nie przebiera w słowach, nie zastępuje ich wyszukanymi
wyrazami ze słownika.
Podsumowując książkę
czyta się szybko i naprawdę przyjemnie. Polecam ją każdemu, dla
dzieci i dorosłych. Myślę, że to jedna z tych serii, gdzie nie ma
ograniczenia wiekowego dla czytelnika. Nie mogę się doczekać
kolejnego tomu. I prawie zapomniałam wspomnieć o polskich
okładkach, które są przepiękne!
W skład serii „Kroniki
Kolegium” wchodzą:
#1 Początek | #2
Intrygi | #3 Changes | #4 Redoubt | #5 Bastion