„Trylogia czasu” („Edelstein-Trilogie”)
Kerstin Gier, wyd. Media Rodzina 2017/2018
Trylogię czasu znam już kilka
lat. Seria ta jest dla mnie jak stara przyjaciółka, z którą po
kilku latach niewidzenia się, będę bawić się tak doskonale,
jakbyśmy widziały się codziennie. Tak naprawdę, to nie mam
zielonego pojęcia, co mogłabym napisać, żeby kogoś zachęcić.
Przecież wystarczy spojrzeć na okładki i opis, a już
przepadniecie. Nadal pamiętam, jakby to było wczoraj, kiedy
kupowałam pierwsze polskie wydanie i zaczynałam powoli przepadać w
cudownej historii.
Jednak wiem, że są osoby, którym się
trylogia nie spodobała. Czytałam zarzuty wobec niej, że jest
infantylna. Otóż nie, chociaż można wyjść z takiego założenia.
Przeczytałam tą książkę w gimnazjum i teraz, na studiach, i
uważam, że ta delikatna nuta niewinności i naiwności nadaje takie
a nie inne odczucie, które w ostateczności jest sensowne. W końcu
bohaterowie mają szesnaście lat, nie sześćdziesiąt i jak
najbardziej można uznać, że takie zachowanie im przystoi, a przy
okazji nadaje autentyczności oraz humoru.
Bohaterowie są zabawni, ale również
bardzo odważni, ale w taki ludzki sposób. Wykorzystują to czego
się nauczyli lub nie nauczyli, wszystko zależy od punktu widzenia.
Mają swoje zalety i wady, czasem nie myślą, a czasem myślą za
dużo... Nie umiem jednak ich krytykować, ponieważ kocham ich całym
sercem. Jest to jedna z nielicznych książek, gdzie uwielbiam
wszystkich, nic mi nie przeszkadza, mogłabym ją czytać i czytać
na okrągło. Odważni, piękni i młodzi. I Gideon, mój pierwszy
książkowy crush, bez niego nic nie byłoby takie samo.
Pierwszy raz Trylogię czasu
przeczytałam sześć lat temu. Szmat czasu jakby nie było. Nie
lubię wyobrażać sobie mojego czytelniczego życia bez tej serii,
ani ogólnie bez książek ówcześnie wydawanych o podróżach w
czasie z Poza czasem. Jeśli musiałabym to zrobić, to myślę, że
wielu książek bym nie przeczytała i straciłabym na tym
niewiarygodnie dużo, a największą stratą wydaje się to, że
poznałabym jednej z moich ulubionych autorek – Kerstin Gier.
Uważam, że te książki w jakiś sposób ukształtowały moją
osobowość, ale jeszcze nie doszłam, czy zrobiły w dobrą czy złą
stronę.
Polecam szalenie i gorąco, czy też
szalenie gorąco, Trylogię czasu.
Zresztą tak samo jak wszystkie książki autorki, naprawdę warto
czasem rozerwać się podczas czytania. Niezapomniana
przygoda, za tym przynajmniej powinien przemawiać fakt, że od
sześciu lat nieprzerwanie kocham te książki. I nieprzerwanie
obstawiam przy tym, że czytałabym kontynuację ich przygód jak
człowiek spragniony piłby wodę.
W skład „Trylogii
czasu” wchodzą:
Czerwień rubinu |
Błękit szafiru | Zieleń szmaragdu
ZA MOŻLIWOŚĆ PRZECZYTANIA PIERWSZEGO TOMU DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU MEDIA
RODZINA!