„Kontakt alarmowy”
(„Emergency Contact”) Mary H. K. Choi, wyd. Zysk i S-ka 2018
Aspirująca młoda pisarka Penny, dziewczyna taka jak my, wyjeżdża na studia. Zostawia dom, mamę i chłopaka, żeby poczuć trochę wolności. Niedoszły, utalentowany reżyser Sam pracuje i mieszka w kawiarni. Życie powoli wali mu się na głowę. Dwójka pozornie dwóch różnych ludzi spotyka się w dziwnych okolicznościach, a wymieniają się numerami z jeszcze dziwniejszych powodów. A może ich spotkanie to magia, los czy zwykły przypadek?
„Kontakt alarmowy” przede wszystkim przyciągnął mnie do
siebie cudowną okładką. Naprawdę, jest nieziemska. Później opis, który brzmiał
trochę oryginalnie, ale też trochę schematycznie. Ogólnie nie wiedziałam, czego mogę
się spodziewać, ale zaryzykowałam. Niech tatuaże mnie prowadzą. I chociaż jest
to książka idealnie wpasowująca się w ramy YA, to tak genialnej książki o dojrzewaniu i szukaniu samego siebie
jeszcze NIGDY nie czytałam. Tak właśnie powinny wyglądać powieści z tego gatunku.
Od pierwszych stron widać zupełnie inną narrację, ale
dość szybko się przyzwyczaiłam i naprawdę działało to tylko na korzyść,
ponieważ był bardzo żywy i dynamiczny sposób opowiadania. Do tego humor –
również ten słynny czarny humor, który wprost wylewał się ze stron. Uśmiałam
się nie mało, dlatego uważam ją za szczególną pozycję.
Bohaterowie nie są sztuczni. To są prawdziwe osoby z wadami,
lękami i osobliwościami. Pokochałam ich od samego początku, zresztą nie dało
się inaczej. Ich zachowanie tak bardzo podobne było do mojego czy moich
przyjaciół, że czasami nie czułam różnicy między fikcyjnością. Równie
dobrze mogłam czytać czyjąś biografię albo pamiętnik. Kapitalne
połączenie dwóch dusz z problemami, ale jednocześnie do bólu prawdziwymi.
Cóż, nie spodziewałam się, że „Kontakt alarmowy” tak mnie
zachwyci. Powieść jest urocza i pełna humoru. Idealna na zimę, żeby rozgrzać
trochę mięśnie twarzy i na cieplejsze temperatury, żeby się odprężyć. Gorąco
polecam wszystkim, powtarzam WSZYSTKIM! Jest to lekka, zabawna książka o życiu
i jego przeciwnościach. Prawdziwe problemy? Dlaczego nie rozwiązać ich
sarkazmem i SMS’em?
ZA MOŻLIWOŚĆ PRZECZYTANIA DZIĘKUJĘ WYDAWNICTWU ZYSK I S-KA!