Jay Crownover - Wierny. Jego próba

piątek, grudnia 05, 2014

Wierny. Jego próba
Jay Crownover
Tytuł oryginalny: Nash
Wydawnictwo: Amber
Seria: Naznaczeni mężczyźni #4
Rok wydania: 2014


Nash to chłopak z wytatuowanymi ognistymi płomieniami po bokach głowy i smutną przeszłością. Jego życie, mimo dwudziesty pięciu lat, nie jest wcale lepsze. Wujek Phil leż w szpitalu, przyjaciele znajdują swoje drugie połówki, ale on ciągle zmaga się z barkiem akceptacji ze strony matki. Sana, święta jak to zauważył Rome, ma podobne problemy. Nie akceptuje samej siebie, wciąż zmaga się ze złamanym sercem przez dzikiego nastolatka, który robił jej cień nadziei. Hamuje jakiekolwiek uczucia wobec ludzi, nawet jeśli są jej bliscy. Dziewczyna musi stawić czoła wariującej matce, zdradzieckiemu ojcu, zapracowanej siostrze, szalonemu mężczyźnie, który ciągnął się za nią w przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. Czy ta dwójka uwierzy w prawdziwą miłość? Czy mają szanse na zaakceptowanie siebie, świata, starty, miłości, życia? Miłość nie wybiera, zaskakuje zarówno, jak jest i jak jej nie ma.

Kolejna książka z serii Naznaczeni mężczyźni. Nie zawiodłam się na autorce, bohaterach i samej fabule. Niestety jest wściekła na wydawnictwo, które powiedzmy sobie szczerze zarabia na tym, że zamiast sześciu książek wydać ich jedenaście. Czytając opinie niektórych osób, widzę, że tracą oni zainteresowanie powieścią, ponieważ kończy się ona w bardzo zaskakującym momencie, ale jest z goła przewidywalna.

Niestety, z poprzednimi książkami miałam tą przyjemność, że czytałam jedną po drugiej i nie widziałam w tym problemu, ale kiedy muszę czekać na premierę drugiej części jestem chyba bardziej wściekła niż zaciekawiona. Nie jestem w stanie zrozumiem czym kierują się ludzie z Amber, ale powinni dostać oni porządnego kopa za wymyślanie i naciąganie czytelników, którzy są spragnieni więcej. Chciałabym też zadać kluczowe dwa pytania: skąd są tytuły i okładki? Jeśli to możliwe, to są to najgorsze na świecie okładki, z jakimi miałam styczność. Gdzie tatuaże? Irokezy? Łyse czaszki? Kolczyki?

Autorka rozpoczyna książkę od wstępu, który może mało istotny, tutaj odgrywa ważną rolę, ponieważ książki pani Jennifer nie tylko są świetną rozrywką, ale także przedstawiają wartości, które są ważne w życiu. Wszystko opiera się na historiach miłości, która jest tak silna, że pokona ona wszystko. Przeszłość, ból, stratę, śmierć - wszystko. Nie są to romanse z bezsensownym trójkątem miłosnym albo przygłupimi bohaterkami, które nie wiedzą jaki kolor paznokci wybrać.

Nasha, jak każdego bohatera poznajemy już w poprzednich częściach. Zaczynając powieść, czułam zaszczyt poznać właściciela znanych płomieni na głowie i najbardziej spokojnego faceta z całej paczki. Nie ma on nieprzewidywalności Rule'a, głosu Jet'a i duszy wojownika Rome'a, ale jest tym, którego warto uznać za brata. Mimo tatuaży na całym ciele jest on opanowany i wrażliwy. To co przeszedł i przechodzi teraz uderza w siebie z wielką siłą, która nawet mnie, zwykłego czytelnika, może przyprawiać o dreszcze.

Santa to dziewczyna, która jest zwykła. Nie ma bogatej rodziny, bogatej przeszłości czy przykrych doświadczeń miłosnych. Jest dziewczyną pełną kompleksów, gnębioną w szkole średniej przez rówieśników za swoje dziwactwa i otyłość. Zakochała się w kimś w kim nie powinna, ale nie przeszkadzało to snuć przyjemne fantazje. Jej logiczne myślenie zderza się z uczuciami, które nie wygasły przez kilka lat. Dziewczyna jest chorobliwie nieśmiała, co nie ułatwia jej porozumiewania się z tym spokojnym, szalonym Nashem.

Jak wspominałam wcześniej, do prawdziwego szału doprowadza mnie przerywanie w połowie książki, żeby dwa tygodnie później wydać drugą część. Dlatego dochodzę do wniosku, że wydawnictwo powinno nie przedzielać książki na dwie części albo pisać recenzje z dwóch pozycji. Sama fabuła, akcja i język tracą na wartości. Trudno ocenić coś co nie jest spójną całością. Pewnym dyskomfortem są również błędy wydawnicze, które rzucając się w oczy. Przezwiska, końcówki czy nawet zwykłe akapity są poprzekręcane lub brzmią źle.

Mój zachwyt na stylem Jay Crownover jest naprawdę ogromny i zniszczenie serii przez wydawnictwo nie zmieni tego, że historie przelane na papier są żywe i cały czas żyją w mojej głowie.


Obsługiwane przez usługę Blogger.