Minął luty. Drugi miesiąc 2015 roku, a ja jeszcze nie przyzwyczaiłam się, że mamy nowy rok. Co by tu nie mówić o tym, że była szkoła, sprawdziany i takie tam, to były również tutaj, w Wielkopolsce ferie. A w ferie nie próżnowałam, ponieważ licząc dwa pełne, słodkie tygodnie nic nie robienia, to tylko przez dwa dni w ogóle nie siedziałam z książką. Wiem, trudno w to wierzyć, ale to silniejsze ode mnie. Co znalazłam jakąś książkę, to od razu się za nią zabierałam. Naściągałam sobie X książek na tableta, że biedaczek chodzi jakby nie mógł.
Co do zmian, powiem szczerze, że nie jestem przekonana co ich słuszności i niektóre po prostu olałam. Wygląd zmieniłam po raz drugi w ciągu miesiąca, co świadczy o moim lekkim ześwirowaniu, ale zebry, to jest to.
Moje wariactwo idzie dalej i postanowiłam robić podsumowanie każdej zakończonej przeze mnie, na tym blogu serii. Początek będzie miał jutro lub pojutrze i będzie to podsumowanie serii Kroniki Czerwonej Pustyni. W ogóle luty był zwariowanym miesiącem i bardzo jestem z niego zadowolona pod względem czytelniczym, chociaż mój domowy stosik jeszcze nie zniknął, a ja planuje już kupno następnych książek. Chciałam jeszcze pochwalić się nawiązaniem (prawdopodobnej) współpracy z nowym wydawnictwem. Praca wrze z czego się bardzo cieszę. Chciałam również powiedzieć, że posty z opiniami filmów się nie tworzą, ale wkrótce...
Chciałam również poinformować, co może być trochę niemiłe, ale konieczne. Proszę, naprawdę proszę o niepoprawianie mnie w sprawie nazwisk autorów lub tytułów książek. Wiem, robię literówki, nie stawiam przecinków gdzie trzeba, ale jeśli chodzi o takie sprawy to nigdy, powiadam nigdy, nie popełniam błędów. Sprawdzam, to po kilka razy i nie ma mowy o zrobienie błędów. Dziękuję, to tylko chciałam dodać, ponieważ zalewa mnie wtedy krew i klnę jak szewc.
A oto książki lutego:
1. Dawca Lois Lowry [recenzja]
2. Łza Lauren Kate [recenzja]
3. Czerwone jak krew Salla Simmuka [recenzja]
4. Krwawy szlak Moira Young [recenzja]
5. Dzikie serce Moira Young, od wydawnictwa Egmont [recenzja]
6. Gniewna gwiazda Moira Young, również od wydawnictwa Egmont oraz finał serii Kroniki Czerwonej Pustyni [recenzja]
7. Coś do ocalenia Cora Carmack, finał serii Coś do stracenia [recenzja]
8. Dotyk Gwen Frost Jennifer Estep [recenzja]
9. Pocałunek Gwen Frost Jennifer Estep [recenzja]
10. Tajemnica Gwen Frost Jennifer Estep [recenzja]
11. Wina Gwen Frost Jennifer Estep [recenzja]
12. Dotyk Jus Accardo [recenzja]
13. Utrata Rachel Van Dyken [recenzja]
14. Spętani przez bogów Josephine Angelini [recenzja]
15. Wędrówka przez sen Josephine Angelini [recenzja]
16. Wróć, jeśli pamiętasz Gayle Forman, finał serii Jeśli zostanę [recenzja]
To aż 16 pozycji, które przeczytałam w ciągu miesiąca. Boże, nie dziwię się, że moje oczy są wyschnięte na wiór. c:
W marcu spodziewałabym się z Waszej strony trzech podsumowań serii, kilka recenzji oraz zapowiedzi książkowe na marzec. Wypatrujcie na dniach nowych postów.
Przy okazji chciałam podziękować za komentarze, wiernych Czytelników oraz nowych obserwatorów.
Jestem pełen podziwu dla ludzi, którzy potrafią tyle przeczytać w zaledwie miesiąc. Mnie przy książkach szybko męczą się oczy i w ciągu jednego dnia przecyztałem najwyżej niecałe dwieście stron, poświęcając książce możliwie jak najwięcej czasu
OdpowiedzUsuńJAK? Ja się pytam JAK to możliwe, żeby przeczytać tyle książek w jeden miesiąc?! Niesamowite!
OdpowiedzUsuńDziękuję. Sama nie wiem, kiedy zdążyłam to wszystko przeczytać.
UsuńGratuluję! Takiego wyniku tylko pozazdrościć! Mi przeczytać tyle książek udaje się tylko w wakacje :D
OdpowiedzUsuńDziękuję, akurat miałam ferie, więc tak jakoś. :)
UsuńO mamo, genialny wynik! Zazdroszczę i życzę Tobie (i sobie) udanego marca :)
OdpowiedzUsuńHahaha, ja też miałam swego czasu fazę na ściąganie książek (tylko że ebooków) na lapciaka, aż w końcu zaprotestował dysk, który po prostu się przepełnił… Przynajmniej jestem „zabezpieczona” jakbym przeczytała wszystkie książki z mojej domowej biblioteczki (w co szczerze wątpię, bo co chwilę wzbogaca się ona o nowe pozycje ;))
OdpowiedzUsuńWygląd jest czymś okropnym, ja jak zabieram się za nowy szablon, to czasami powstaje ok. 3-4 opcji, z których dopiero piąta nadaje się do wstawienia na bloga ;) Zebry są fajne ;)) Pochwal się z jakim wydawnictwem zaczniesz współpracować! Sukcesy trzeba świętować! (Aha „praca wre”, a wrze woda ;) Mam nadzieję, że nie będziesz zła, po prostu czuję się w obowiązku poprawić, bo to m.in. świadczy o tym, że czytelnik bloga naprawdę przeczytał nasze wypociny i poświęcił chwilę na zrozumienie napisanych słów. A jeśli chodzi o mnie to jak ja popełnię przypadkowo jakiś błąd to nikt mnie nie poprawia – a powinien! – i ogarnia mnie smutek, że czytelnicy po prostu wchodzą, zostawiają komentarze na „odwal się” i idą. Dlatego powinnaś się cieszyć, że znalazła się wśród ludzi przeglądających Twojego bloga taka istota, która poprawi Ci błędy i ustosunkuje się do Twoich „wypocin” ;) (Uważaj, nie zawsze będę pisać takie długie komentarze, więc nie przyzwyczajaj się :P).
Przede wszystkim chcę Ci pogratulować wyników z lutego! Aż 16 książek przeczytanych to naprawdę nieziemski wynik. Ja w latach „swojej świetlności” czytywałam najwięcej 8-12 książek. Niestety ostatnio jakoś słabiej to idzie, ale przynajmniej udaje mi się coś przeczytać ;). Z pozycji której przeczytałaś ja mam za sobą również „Spętanych przez Bogów” (zaraz lecę czytać recenzję) i przy okazji przypomniałaś mi to, że muszę tę trylogię w końcu skończyć.
To by było na tyle. Powodzenia w marcu!
Nie chodziło mi o zwykłe poprawianie błędów ortograficznych, stylistycznych czy ortograficznych. To była raczej sytuacja, w której ktoś (nie wymienię z nazwy, ale chyba ta osoba to wie) poprawił mnie co do imienia autorki. Poprawione imię było męskie i nie leżało, nawet obok. Wyprowadziło mnie to z równowagi, a po za tym, nie świadczy o przeczytaniu recenzji, tylko samego tytułu posta.
OdpowiedzUsuń